Andrzej Zygmunt Rola – Stężycki
Grójeckie – znane w Polsce i Europie – jako stolica sadów, poza tym owocowym „majątkiem”, posiada jeszcze inne dobra. Są nimi rozległe złoża żwirów ciągnące się południkowo przez cały region, aż do Pilicy.
Obszerne kopalnie odkrywkowe tego surowca, najwięcej eksploatowanego w okolicach Głuchowa, Zalesia, Grójca, Grudzkowoli, Anielina, Goszczyna, a także Uleńca, Jeziórki, Częstoniewa, Jasieńca i wsi okolicznych, są istotnie wielkim skarbem. I choć poza nimi przyroda i los posadowiły Grójeckie w regionie, w którym nie zdarzały się jakieś większe kataklizmy, to wydawałoby się, że na nich zasoby regionu się zamykają.
Mało jednak kto wie, że tu czas jakiś znajdowało się jedno z centrów polskiego naftownictwa. No może nie dosłownie, wszak nigdy tu szybów naftowych nie było, choć gdyby tak powiercić…kto wie?
Czego by jednak nie mówić, owym centrum był podgrójecki Kociszew, niegdyś gniazdo rodowe mazowieckiej rodziny Kociszewskcih herbu Jasieńczyk, wzmiankowanej już w roku 1409 w aktach grodzkich czerskich (Choczessewo). Ta znana i zasłużona rodzina dzierżyła cześci na dobrach rodowych jeszcze w końcu wieku XVIII, po której przejął je Paweł Młochowski herbu Belina. Młochowscy sprzedali Kociszew w roku 1843 Ludwikowi Boguckiemu, który majątek poddzierżawił Chmielewskim i Konarskim. Już w roku 1858 nowym właścicielem Kociszewa zostali Józef i Emila z Wolskich małżonkowie Targowscy. W cztery lata później – 1862 – sprzedali go Symeonowi i Justynie z Łagiewnickich małżonkom Werner, po których w roku 1867 dziedziczką została Cecylia Chrzanowska, druga żona Symeona Wernera. Ta dobra owe w roku 1871 przekazała Marii Cellari – Nowickiej, zamężnej za Piwnickim.
W roku 1879 – z uwagi na kłopoty finansowe pani dziedziczki – majątek kociszewski zakupił na licytacji Mordka Szpitbaum. Tego zaś spłacił z długu syn Marii – Zdzisław Piwnicki, który już w roku 1909 sprzedał Kociszew wraz z sąsiednią Kurczową Wsią – łacznie 301 ha powierzchni – Zygmuntowi Racięckiemu. Ten dzierżył posiadłość do 1935 roku, w którym to dobra owe przejął kolejny właściciel – Wiktor Hłasko herbu Leliwa.
Od tego czasu datuje się nowa era Kociszewa. Dziedzic – inż. Wiktor Hłasko – był pełnomocnikiem Grupy Francuskich Towarzystw Naftowych, Przemysłowych i Handlowych – Małopolska. Tu więc zbiegały się interesy wielu wielkich tej branży i tu – bywało – omawiano nie mniej wielkie sprawy z zakresu kopalnictwa naftowego i nie tylko. Wiktor Hłasko był także dyrektorem firmy naftowej VERDATOK w Polance koło Krosna, gdzie też partycypował w ufundowaniu miejscowego kościoła i firmy NAFTA POLSKA.
Tego rodzaju działalność wymagała odpowiedniej rezydencji. W związku z tym właściciel zlecił wykonanie projektu dworu architektowi Stefanowi Majewskiemu.
Pan Majewski wywiązał się z nałożonego obowiązki i w latach 1935 – 1936 wzniósł dziedzicowi – w starym siedlisku – okazały i harmonijny budynek, zakładając go na planie prostokąta i wypiętrzonym pośrodku, mieszkalnym poddaszem, w stylu nieco klasycyzującym. Powstała więc rezydencja godna właściciela. Jak wzmiankują znawcy tematu, „jeden z ostatnich przykładów tego stylu w architekturze dwudziestolecia międzywojennego i zarazem dowód na jego popularności i zakorzenienie w polskiej kulturze”.
Była to nowoczesna podmiejska rezydencja, stanowiąca dowód symbiozy z obyczajem, wskazująca też na rodowód i upodobania ówczesnej rodziny inteligenckiej, przywiązanej do tradycji ziemiańskich.
W okazałym aczkolwiek wówczas wielce zaniedbanym parku przydworskim wytyczono nowe aleje, oczyszczono przyległe stawy i nasadzono wiele interesujących gatunkowo krzewów. Przydworski folwark także odrestaurowano, wzniesiono nowe a niezbędne zabudowania.
Całość założenia – wielce przemyślana i precyzyjna artystycznie – stanowiła kontrast z wieloletnim ubóstwem Kociszewa, stając się reprezentacyjną perłą grójecczyzny, niestety przytłumionej przez wybuch II Wojny Światowej.
W okresie okupacji niemieckiej Wiktor Hłasko pozostał nie tylko wierny tradycji, ale wykazał wielce patriotyczną postawę. Dzięki niemu dwór w Kociszewie stał się ostoją dla wielu uciekinierów z Warszawy – choć nie tylko – i bazą zaopatrzenia dla lokalnych grup oporu, bowiem syn Wiktora – Henryk – był w tym czasie dowódcą plutonu w Ośrodku I AK Grójec, PS. „Damazy”.
Na początku 1945 roku Wiktor Hłasko osaczony przez dekret nacjonalizujący tego rodzaju nieruchomości, chciał – sytuując we dworze Muzeum Polskiego Nafciarstwa – pozostać w Kociszewie. Niestety, muzem pozostało w projektach, zaś sam pomysłodawca został w maju tego samego roku z własnej ziemi wyrugowany. Z Kociszewa odszedł ostatni jego właściciel. Ten, który po wiekach przywrócił majątek do stanu prosperity. Los bywa przewrotny…
Dobra Hłasków przejął Rolniczy Zakład Doświadczalny Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, lokując w dworku Centrum Dydaktyczno – Konferencyjne, a w folwarku Gospodarstwo Pomocnicze. Dzięki temu mecenatowi dwór i gospodarstwo w Kociszewie funkcjonowały – i to w dobrej kondycji – dość długo. Dwór zachował się w dobrym stanie do dziś, aczkolwiek – po stanie zabudowań gospodarczych niewiele już pozostało…
Dwór też zmienia przeznaczenie, w zależności od projektów i koniunktury. Kto wie, co będzie tu za lat kilka? Dobrze jednak, że obiekt ma mecenasa.
W dworku kociszewskim bywał też – jako dziecko, wraz z matką – przyszły pisarz – a krewny dziedzica – Marek Hłasko (1934 – 1969), jeden z najwybitniejszych współczesnych pisarzy polskich.
Hłaskowie to stara, zasłużona i historyczna polska rodzina szlachecka przynależna do herbu Leliwa, wywodząca się z gniazda Hłaski pod Owruczem na Białorusi, a wzmiankowana już w roku 1535. Wydała wielu znakomitych przedstawicieli, wielce w dziejach ojczystych i pozytywnie zapisanych.
Ciekawe, jakie wrażenia wyniósł Marek z pięknego już wówczas Kociszewa? Jak bliskie kontakty łączyły ich rodziny? Może zachowały się jego o tym wspomnienia?
Nie dokopano się nafty w Grójeckiem, choć kto wie co kryje się pod głębokimi pokładami żwirów w regionie? Działały to przecież naciski wielkiej masy lodowca. W latach siedemdziesiątych XX wieku wykonano tu wiele odwiertów, ale…wyników tych prac nie upubliczniono.
Cóż, minął więc sen o nafcie w Grójcu, skończyły się marzenia o polskiej ropie. Nie ma szczęścia też Grójec do literatów, którzy – którzy nie wiadomo dlaczego – z daleka miasto to omijali, a zachowane ich relacje o nim relacje, są jedynie krótkimi notatkami.
Nie ma też szczęścia Grójeckie do muzeów, poza może sztandarowym obiektem tego typu w Warce, jakim jest Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego i zalążkiem Muzeum Regionalnego w Nowym Mieście n/Pilicą.
Propozycja zorganizowania przez Wiktora Hłasko Muzeum Nafty Polskiej w Kociszewie była – jak się okazuje pierwszą – aczkolwiek nieudaną – próbą powołania tego rodzaju placówki w regionie. Kolejną była próba – też nieudana – utworzenia w Grójcu …Muzeum Sadownictwa. Pomysł był tak mocno posadowiony, że…w spisie muzeów polskich, placówka ta już funkcjonowała w…grójeckim ratuszu! Niestety, tylko na …papierze!
Zmagazynowano nawet wiele eksponatów, przyjęto darowizny – wśród których znalazły się obrazy grójczanina Leonarda Pękalskiego – i…ślad po nich zaginął.
I choć czasem skra jakaś błyśnie, rozjaśniając interesującą propozycję, to szybko też gaśnie, nieodpartą wiązką sympatii.
Gwizdały – mała wioska pod Łochowem – zorganizowała małe, ale znane już w całej Polsce…Muzeum Gwizdków. Mieszkańcy Tarczyna – miasta i gminy niegdyś w powiecie grójeckim – wznieśli na Rynku piękny pomnik jabłka z listkiem. Grójec – będący niekwestionowaną stolicą europejskich sadów – nie ma nawet listka. Przyjdzie więc miastu ufundować chyba listek…figowy, aby wstyd ów zasłonić.
Wielu zna dworek w Kociszewie, ale jakże niewielu wie o tym, że mieszkał nim jego twórca – Wiktor Hłasko, jeden z największych polskich przemysłowców naftowych. Człowiek, którego los ciężko doświadczył, pozbawiając życiowego dorobku i…pamięci o nim. A przecież to do jego domu w Kociszewie przybywają dziś liczni goście.
Może by więc ufundować przy dworku tablicę upamiętniającą tego nie tylko przemysłowca i mecenasa Kociszewa, ale i przedstawiciela rodziny, której nazwisko bezwzględnie kojarzy się z literaturą polską i – o czym wie niewielu – z polską naftą.
Wszak nietuzinkowa to postać…
Wydaje się, że los stał się jakby bardziej łaskawy dla Kociszewa. Przypuszczać więc należy, że – być może – możliwym stanie się to, co możliwym przez lata być nie mogło. A wszystko to za sprawą sympatyków awiacji, którzy postanowili w Kociszewie wbudować…port lotniczy!
Istniejące od lat w sąsiednim Słomczynie lotnisko, nie stało się – wbrew domysłom – lotniskiem pomocniczym, czy też sportowym. Rozległa jego część – z powodów znanych zapewne władzom Miasta i Gminy w Grójcu – do dziś zalega niewykorzystana. W Kociszewie więc – i dobrze – powstaje (no, może nie lotnisko) lądowisko zdolne przyjmować niewielkie samoloty o ciężarze do około 6 ton.
Tu też zapewne zbudowana zostanie przystań dla szybowców, co pozwoli na organizację szkoleń, jak i obsługę powietrznych taksówek.
A już Grójec żegnać się zaczął z marzeniami o aeroporcie…