Andrzej Zygmunt Rola-Stężycki
Fragment książki pt. Rubieże Przysuchy 2020.
Kult maryjny w Polsce to fakt nierozerwalny związany z chrztem Polski. Wprowadzając chrześcijaństwo jako religię państwową w roku 966, książę Mieszko rozpoczął trwające już ponad 1000 lat chrześcijańskie dzieje kraju.
Chrystianizacja Polski zapoczątkowała rozwój życia zakonnego. Mnisi przekazując dogmaty doktryny religijnej chrześcijaństwa, wprowadzali także postęp cywilizacyjny w szerokim aspekcie, od piśmiennictwa po technizację. Przekazując zaś mieszkańcom nowa wiarę, prezentowali Chrystusa wraz z jego matką – Maryją.
Zatem kult maryjny w Polsce istnieje od zarania jej państwowości. Był bowiem kontynuacją kultu od dawna obecnego na zachodzie Europy. Początkowo niezbyt głęboki, dotyczył głównie zakonników i nielicznych warstw możnowładczych, choć – co jest niezwykle interesujące – znany był wśród Polan i małopolskich Lędyczan w czasach jeszcze przedchrześcijańskich, krzewiony zwłaszcza w kraju Wiślan, przez słowiańskich misjonarzy Cyryla i Metodego.
Kult ten jest szczególnie żywy, zwłaszcza w odniesieniu do tzw. pobożności ludowej, która de facto odnosi się do faktycznie przeżywanych gestów wiary. W konkretnych formach i odpowiadającym im wyborze dostępnych możliwości, w określonych też sytuacjach, odnoszących się do regionu, środowiska, czy też momentu historycznego.
Pobożność ta jest dość bogata, ale też nie pokrywa się dokładnie z doktrynalnymi zasadami wiary. Jest ona bowiem zależna od mentalności, środowiska, regionu, uwarunkowań życiowych i…mającej wielką siłę tradycji. Ma jednak potężny wpływ na środowisko, będąc wykładnią jego religijności.
Nie wdając się w dalsze rozważania, stwierdzić należy, że doświadczamy tego kultu w Polsce wszędzie. Wykładnią tego są jakże powszechne w polskim krajobrazie kapliczki, liczne kaplice i kościoły pod patronatem Maryi, z których wiele to znane i licznie odwiedzane sanktuaria.
Największym i powszechnie znanym takim sanktuarium jest Częstochowa, lokująca się w świadomości Polaków, jako miejsce nie tylko wydarzeń historycznych i licznych pielgrzymek. Spopularyzowana przez Henryka Sienkiewicza, na którego dziełach wychowało się kilka pokoleń Polaków, utkwiła w mentalności narodowej zapewne na wieki.
Każdy region w Polsce ma swoje maryjne sanktuaria, do których zdążają liczni wierni, dowodząc swojej religijności i przywiązania do wiary przodków. Także zainteresowani dziejami Polski czy regionu, każda bowiem świątynia generuje przecież w sobie niebagatelny ładunek historii, o emocjach nie mówiąc.
Obecnie status maryjnego sanktuarium w Polsce posiada aż 186 świątyń! Najbardziej znanymi wśród nich znajdują się m. in. w: Gnieźnie, Kalwarii Pacławskiej, Kałkowie, Kalwarii Zebrzydowskiej, Kodeniu, Krakowie, Krzeszowie, Leśnej Podlaskiej, Licheniu Starym, Niepokalanowie, Sandomierzu, Świętej Lipce, Toruniu, Wambierzycach i Wasilkowie.
W Grójeckiem znajdują się dwie tego typu świątynie, aczkolwiek nie są one wzmiankowane w oficjalnym rejestrze sanktuariów:
1. Sanktuarium Matki Boskiej Pieczyskiej w Pieczyskach pod Drwalewem w gminie Chynów, w którym kult ten rozwija się już od początku wieku XVII.
2. Sanktuarium Matki Bożej Lewczyńskiej, Pocieszycielki Strapionych zwanej „Panią Ziemi Grójeckiej” we wsi Lewiczyn w gminie Belsk Duży. Koronacji znajdującego się tam cudownego obrazu dokonał w dniu 10.08.1975 roku prymas Stefan Wyszyński, który to nałożył koronę na głowę Dzieciątka Jezus, a towarzyszący mu wówczas kardynał Karol Wojtyła, ukoronował Matkę Bożą.
Współcześnie organizowane do tych miejsc pielgrzymki nie są tak liczne jak niegdyś, ale świątynie te cieszą się nadal niesłabnącą estymą.
Mało kto jednak wie, że tuż niedaleko, przy południowo – zachodniej granicy powiatu grójeckiego, w miejscowości Poświętne (też Studzianna – Poświętne) w powiecie opoczyńskim, wznosi się potężny zespół klasztorny konwentu Filipinów (Kongregacja Oratorium św. Filipa Neri). To jedno z najstarszych w Polsce sanktuariów maryjnych i najpiękniejsza architektonicznie barokowa bazylika w regionie.
Ta monumentalna o ujmującej i harmonijnej sylwetce budowla, zawiera w sobie cudami ponoć słynący obraz Matki Boskiej Świętorodzinnej, zwanej też Panią Ziemi Opoczyńskiej. To malowany na płótnie obraz o wymiarach 95,5 x 115,5 cm, przedstawiający Świętą Rodzinę Nazaretańską, zgromadzoną przy stole podczas wieczerzy. Nie ustalono autora, ani też czasu powstania obrazu. Przypuszcza się, że namalował go mistrz Stanisław z Piotrkowa na początku wieku XVII, jako dar dla Albrechta Starołęskiego, z okazji obejmowania przez niego starostwa piotrkowskiego. Wówczas to był to po prostu „Obraz Jezusa, Maryi i Józefa Świętego”.
Studzianna –Poświętne to miejsce szczególnie piękne, bowiem bazylika wraz z całym zespołem klasztornym, wznosi się na okazałym wzgórzu zwanym niegdyś Dziewiczą Górą, we wschodniej części wsi, tuż przy drodze krajowej nr 48, wiodącej z Tomaszowa Maz., przez Spałę, Inowłódz i Odrzywół do Radomia, w odległości około 10 km wschód od Inowłodza i 60 km na południowy – zachód od Grójca.
Miejscowość tę po raz pierwszy wzmiankowano w 1485 roku. Dobra studziańskie, w których skład wchodziły: Studzianna, Wola Kozłowa, Wola Wyrobna, Nieznamierowice, Gałki, Wola Gałecka, Przystałowice i Sady, do końca wieku XVI należały do rodziny Odrzywolskich herbu Nałęcz. Potem od początku wieku XVII, były własnością Drzewickich, Nieborskich i Ślaskich. W roku 1650 Wojciech Ślaski odstąpił Studziannę, wraz z Wyrówką, Misiakową Wolą, Kozłową Wolą i przyległościami – Albrechtowi Starołęskiemu, kasztelanowi żarnowskiemu i staroście piotrkowskiemu.
Co więc takiego sprawia, że miejsce to od kilku wieków cieszy się nie słabnącą popularnością? To naprawdę fenomen, bowiem niewielu wie, że kult maryjny w Studziannie sięga pierwszej połowy wieku XVII – kiedy to w 1671 ogłoszono „Dekreta cudowności obrazu” – i jest równie silny jak kult Matki Boskiej Częstochowskiej, zwany też Jasnogórskim! I choć Panią Częstochowską koronowano wcześniej, bo w dniu 8.09.1717 roku, aczkolwiek zdarzały się wcześniejsze, a mniej oficjalne, to koronacji Obrazu Studziańskiego dokonał prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński w dniu 10.08.1968 roku. Miejsce i obraz są tak znane, że kult z tym związany, jest ogólnopolski, bowiem na doroczny a prawie trzydniowy odpust organizowany w ostatni weekend września, przybywa tu tysiące pątników z całej Polski.
Studziańska Matka Boska Świętorodzinna przyjmowała na audiencji polskie głowy koronowane: Michała Korybuta Wiśniowieckiego w roku 1671 i Jana III Sobieskiego w roku 1674, kiedy to jeszcze jako marszałek i hetman polny koronny wyruszał na Podole, w celu odparcia turecko – kozackiej nawały i w tym samym roku po wyborze na króla. Sobieski ponownie odwiedził sanktuarium w 1683 roku, kiedy to powracając spod Wiednia, obdarował klasztor tureckim dywanem, złotym kielichem i kryształowym krzyżem z dwoma złotymi lichtarzykami. Niektórzy powiadają, że król Jan czterokrotnie Studziannę odwiedził.
Dzieje tej miejscowości, klasztoru, obrazu i kultu są niezwykle interesujące. I choć początki tychże – jak powiadają – giną w pomroce dziejów, to warto zapoznać się z ich niezwykłą historią. Tym bardziej, że legenda spinająca okres najstarszy, w niezwykły wręcz sposób znakomicie wiąże się z okresem już historycznie udokumentowanym.
Co więc wnosi legenda? Bardzo wiele, z tym jednak, że zaczyna się ona od prawdziwej wzmianki znanego polskiego kronikarza.
Otóż dziejopis ów – Jan Długosz – wzmiankuje w swoich „Rocznikach” w odniesieniu do roku 1356, że król Kazimierz Wielki spłodził ze swoją żydowską oblubienicą Esterą, dwóch synów: Niemirę i Pełkę. W roku 1393 Jan Niemira i Abraham syn Abrahama objęli we władanie miasto Zbąszyn w Wielkopolsce, stając się protoplastami rodu Zbąskich herbu Nałęcz. Wielu ze Zbąskich dzierżyło przez lata wielce odpowiedzialne urzędy, służąc ojczyźnie.
Jeden z potomków – zapewne Abrahama, bo imię to w rodzinie pielęgnowano – Stanisław Zbąski syn Abrahama był w roku 1548 kasztelanem żarnowskim (Żarnów w opoczyńskim). Był to rycerz wielki i polityk, towarzysz króla Jana III Sobieskiego i uczestnik bitwy pod Wiedniem, także kanclerz i legat królewski do Wenecji. I on też przejął dobra studziańskie, w tym czasie przynależne do starostwa opoczyńskiego.
Drugą żoną Albrechta Starołęskiego została wdowa po Abrahamie Zbąskim – Elżbieta Bogusz. Z jej małżeństwa z Abrahamem, pochodził syn Jan Stanisław – dziedzic Studzianny i córka Anna, zamężna Cieciszewska. Po jej zgonie, Jan Stanisław wychował się w rodzinnym domu w Nieznamierowicach, ale po zgonie ojca i ponownym zamążpójściu matki, zamieszkał wraz z ojczymem w niedalekiej Studziannie, należącej do Starołęskich.
Po uzyskaniu wykształcenia w katolickim Kolegium Jezuickim w Lublinie – ojciec był kalwinem – utrwalił wyznanie – został duchownym – i położył podwaliny pod studziańskie sanktuarium.
A wszystko to za sprawą obrazu Matki Boskiej z rodziną, znajdującym się rodzinnym domu w Nieznamierowicach, a którego to kult wszczepiła mu matka. Po zgonie Albrechta w roku 1666, Jan Stanisław wraz z siostrą Anną i przyrodnią siostrą Zofią Starołęską, stał się współwłaścicielem dóbr Studziańskich i obrazu, który już wówczas łaskami podobno słynął.
Obraz ten po spaleniu się dworu w Nieznamierowicach, ulokowano w dworze w Studziannie około 1657 roku, skąd przeniesiono go w dniu 8.12.1673 roku, za sprawą cudownych wydarzeń do kościoła w Studziannie.
Początek kultu już w Studziannie przypada na rok 1664, kiedy to za sprawą tej relikwi, przeniesionej do kościoła w Studziannie, wiele wydarzeń, za cudowne uznano. Jednym z nich było podpisanie w dniu 31.07.1666 roku, na wzgórzu pod Łęgonicami, ugody między królem Janem Kazimierzem a marszałkiem wielkim koronnym Jerzym Lubomirskim, kończącą tym samym wojnę domową, czyli rokosz szlachty. Prawdę mówiąc, ugoda (kompromis) ta kładła kres wojnie domowej, ale wstrzymała proces reform niezbędnych dla wydźwignięcia Rzeczypospolitej z kryzysu, w jakim znalazła się po wojnie ze Szwecją w latach 1655 – 1660.
Wzgórze to nazwane później Górką Przeprośną, potem Górą Zgody, położone niedaleko przecież Studzianny, stanowiło wówczas wraz z terenem przyległym własność rodziny Zbąskich. Przyznać należy, że sprawa ta, splendoru rodzinie przydała. Było to wydarzenie wielkiej wagi, bowiem Matka Boska Studziańska (potem Świętorodzinna) została m.in. patronką walk z przeciwnikami Polski.
Czasy były wówczas burzliwe i każdy patronat był mile widziany, tym bardziej samej Matki Bożej. Rozpoczął się wiec exodus pątników, którzy nieprzerwanie do dziś ku Studziennie zdążają.
Do rozpowszechnienia kultu przyczynił się wielce ks. Jan Stanisław Zbąski, wówczas to jeszcze sekretarz królewski, który to w roku 1672 przyczynił się do wydania ustawy sejmowej, przekazującej sąsiednią wieś Małoszyce na rzecz sanktuarium: „Iż pod te czasy, gdy na zewsząd nieprzyjacielskie zastępy otaczają, nie tak obradzie obrony publicznej i ludzkim planom dufać (wierzyć) się godzi, jako samej tylko ręce i protekcji Boskiej zaszczytowi. A wiedząc orac codzienne dobrodziejstwa Boskie, które na państwa nasze przy cudownym Obrazie Studzińskim pełnym strumieniem płyną, dobra nasze królewskie, wioskę Małoszyce nazwaną, w Województwie Sandomierskim, Powiecie Opoczyńskim, blisko tegoż kościoła Studzińskiego należącą, do fundacji Wielebnego Xiędza Jana Stanisława Zbąskiego, archidiakona Gnieźnieńskiego, po wieczne czasy dajemy, inkorporujemy i do immunitetu kościelnego włączamy i one od wszelkich hybern, podatków, Przechodów, stanowisk, noclegów, pokarmów i ciężarów tak żołnierskich, jako też od spów, lubo Nam, lubo komukolwiek należących uwalniamy – z zachowaniem nie mniej podstawowych świadczeń względem Rzeczypospolitej i z zachowaniem przez tegoż Wielebnego Xiędza, aktualnego właściciela i jego sukcesorów możliwie prędko obowiązku rekompensaty, za której powzięciem z tych dóbr ustąpić i one w faktyczne posiadanie kościołowi Studziańskiemu puścić będzie powinien”.
On też – ks. Jan Stanisław Zbąski – uznawszy, że Obraz i Studzianna, mają niebagatelne znaczenie dla kultu, rodziny i Rzeczypospolitej, spowodował sprowadzenie tu z Gostynia Wielkopolskiego członków kongregacji Oratorium św. Filipa Neri, czyniąc ich stróżami obrazu. W rok później, w dniach 8-9. 05.1674 roku prymas Polski Kazimierz Florian Czartoryski wydał dekret erygujący Oratorium filipińskie i ukonstytuowanie się Kongregacji, W tym samym roku papież Klemens X, akt ten zatwierdził.
Filipini początkowo ulokowali się w istniejącym wówczas drewnianym kościele, wzniesionym w latach 1673 – 1674 na Dziewiczej Górze z fundacji Zofii Anny Starołęskiej, kasztelanki żarnowskiej i ww. ks. Jana Stanisława Zbąskiego, późniejszego biskupa warmińskiego. Kościół ten spłonął w pożarze w 1730 roku, nowy zaś kościół i założenie klasztorne, wybudowano we wschodniej części wsi w 1 połowie XVIII wieku, a konsekrowano w 1748 roku. Współcześnie na Dziewiczej Górze, w miejscu pierwotnego kościoła i klasztoru, wznosi się kaplica p.w. św. Anny, wybudowana w końcu wieku XVIII, upamiętniając pierwsza fundatorkę Annę Starołęską.
To założona na planie krzyża rzymskiego, trójnawowa, barokowa świątynia typu podłużnego, z kopułą na skrzyżowaniu naw. Nie jest znany architekt, ale budowla ta jest niezwykle podobna do kościoła akademickiego p.w. św. Anny w Krakowie. Być może też zrealizowano projekt kościoła dla Świętej Góry koło Gostynia, autorstwa Adama Konarzewskiego, ale w literaturze przedmiotu, wymienia się Tylmana z Gameren i Franciszka Solariego.
Na mocy carskiego ukazu, zakon w 1865 roku uległ kasacji, za udział zakonników w Powstaniu Styczniowym 1863 roku i pomoc powstańcom. Kościół stał się świątynią filialną parafii w Drzewicy, ale około 1880 był już parafialnym. Filipini powrócili do Studzianny w roku 1928.
Słynący cudami obraz przez ponad 350 lat utwierdzał wiernych w ich religijności, splendoru wiosce dodając. I choć Obraz różnych zdarzeń był świadkiem i różne też koleje losu przechodził, to nadal jest jedną z największych lokalnych relikwii i dumą mieszkańców.
Niezwykle obszerne kroniki, wzmiankują o wielu cudownych wydarzeniach, mających związek ze słynnym obrazem. Liczne relacje osób przypisujących mu moc cudowną, tchną autentyzmem, przekonaniem i wiarą. Ta zaś istotnie czyni cuda…
Wszystko to przeplatane dziejami kraju, rodów i rodzin z regionem związanych, czyni to miejsce i jego mieszkańców niezwykłymi. Ci, napiętnowani otaczającą ich świętością, sami może niewiele ze świętością mają, ale – kto wie? – większe od innych szanse zapewne.
Jedno nie ulega wątpliwości. To miejsce piękne, położone urokliwie na pograniczu Lasów Spalskich i Puszczy Pilickiej, emanuje niezwykłym spokojem, a czas tu płynie jakby znacznie wolniej. To zapewne efekt spokoju i stabilizacji za sprawą Świętego Obrazu, bo przecież można być spokojnym o przyszłość, mając tuż obok – „od zawsze” – patronującą mieszkańcom Świętą Rodzinę.