Dzienniki podróży tom VII

Jak ten czas leci…

Minął zaledwie rok od ostatniej edycji VI tomu „Dzienników podróży”, a już Autor oddaje Czytelnikom tom kolejny!

W iście sprinterskim tempie przemierzył on – mówić kolokwialnie – kawał świata i tradycyjnie już spieszy dzielić się wrażeniami. A jest ich wiele. Przekazane zaś „ z pierwszej ręki” są autentyczne i pełne świeżości, bowiem tkwią one w nim jeszcze, drążąc świadomość feerią niecodziennych przecież doświadczeń. Doświadczeń, które mogą przeżyć jedynie nieliczni, a które przekazywane zainteresowanym w czystej i nieskażonej formie, wzbogacają wiedzę, zmieniając poglądy w odniesieniu do wielu zagadnień. Nic bowiem nie pokona bezpośredniej relacji naocznego świadka i do tego znakomitego gawędziarza, który – jak każdy żeglarz – godzinami potrafi roztaczać przed Zainteresowanymi, swoje widzenie świata.

Andrzej Kacała jest znakomitym obserwatorem, wielce wnikliwym i analitycznym. I choć z racji zainteresowań wyczuwa się jego subiektywizm narracyjny, to przecież z wielką tolerancją i obiektywizmem dotyka spraw trudnych światopoglądowo i odmiennych kulturowo.

Być podróżnikiem…

Kto wie więcej o podróżowaniu, jeśli nie ci, którzy z podróżowania właśnie uczynili swój styl życia, swój sposób na jego przeżywanie…

Podróżnik to specyficzny typ dziennikarza, reportażysty i organizatora, który nie oczekuje za swoją pracę wynagrodzenia. Tym jest dla niego otaczający go świat, zadziwiający i zaskakujący różnorodnością, którą najtrudniej odbiera się po powrocie, kiedy to musi zmierzyć się z otaczającą go rzeczywistością. Wówczas to trzeba tę trudność pokonać, zebrać pozyskane w czasie podróży materiały i z pokorą wielką podjąć gigantyczną pracę, za którą jedynym wynagrodzeniem jest ponowne przeżywanie minionego czasu.

A wszystko to przez nieposkromione pragnienie oglądania świata.

Dla większości ludzi podróże kończą się w wakacyjnym hotelu, zatłoczonej plaży, czy kilku egzotycznych restauracjach, po których pozostają niewiele znaczące fotografie, jakich tysiące krąży w Internecie.

I większość ludzi uważa, że podróżnik – parafrazując tekst znanego barda Tadeusza Chyły – to ma „klawe …życie” – który to całą podróż przeleży w hamaku, popijając drinki i patrząc w ocean, albo inne kuriozalne obiekty.

Prawdziwy podróżnik to tytan pracy, podejmujący wiele niezwykle trudnych i niebezpiecznych przedsięwzięć, nie tylko dla zaspokojenia swojej ciekawości czy nawet próżności, ale po to, aby mógł wyniki tych eskapad przekazać w zrozumiałej formie tym, którzy z różnych też powodów podróżować nie mogą. Także dlatego, aby dowieść wielu, że jest ambasadorem własnego kraju, reprezentującym jego kulturę i dokonania. Też po to, aby wyzwolić niezdecydowanych z obciążających ich stereotypów, przekazać wiedzę o innych nacjach, posiadających znacznie dłuższą niż nasza historię, pokazać piękno natury w różnych jej aspektach i klimacie, by tym samym udowodnić bezsens ksenofobicznych naleciałości kulturowych.

Podróżnik jest także przewodnikiem i nie tylko po kolejno odwiedzanych regionach, ale też obywatelem świata dowodzącym, że można żyć w symbiozie z każdą odmiennością, w tym etniczną, kulturową i religijną. Też wielce odpowiedzialnym za to, co pokazuje i co przez to chce przekazać.

Dziś każdy chce być podróżnikiem, bowiem pojęcie turysty nieco się zdeprecjonowało, a przecież zachowując stosowny umiar w definiowaniu tych pojęć, obydwa pojęcia odnoszą się do tego samego. Inna sprawa jak są interpretowane. A przecież podróżnik może korzystać z hoteli i plaży, a turysta poznać życie mieszkańców najuboższych w świecie slumsów. Można poznawać świat surfując w Internecie i biwakując z namiotem nad rzeczułką. Można, ale do wszystkiego należy podejść z dystansem, na miarę możliwości i celu.

„Masowy turysta” to ktoś korzystający z zorganizowanego wypoczynku czy podróży, podróżnik zaś z zasady sam organizuje sobie podróż i trasę. Nie można jednak i nie należy dzielić ich na zawodników i kibiców. I jedni i drudzy są od siebie zależni i wzajemnie potrzebni.

Nie wszyscy są wielcy, charyzmatyczni i rozumiejący cele podróży. Ci na swój sposób odkrywają otaczający ich świat i dobrze. Każda nowość, inność to szkoła życia i przewartościowanie dotychczasowych poglądów. Ci natomiast, którzy zakładają, że każda kolejna podróż jest realizacją następnego celu, nie tylko dla zaspokojenia własnej ciekawości, ale dla budowania kolejnego elementu tolerancji i gubienia barier niechęci, z wielkim pietyzmem podejmują te zagadnienia, które w większości przypadków nie są dostrzegane.

To pionierska praca. I choć wielu ten świat odkrywało, to niewielu pokazuje, że mogą w nim żyć też Ci, którzy kulturowo i klimatycznie nigdy by się na to nie zdecydowali.

Świat jest książką i ci, którzy nie podróżują, czytają tylko jedną stronę”, ale  gdyby tak było każdy, kto wyrusza w podróż, musiałby po jej zakończeniu stać się mądrzejszy. Niestety, nie zawsze jest to prawdą, bowiem wielu z tych,

którzy z różnych powodów utkwili w swoim miejscu na Ziemi, są ludźmi obdarzonymi mądrością i współczuciem, czego pozazdrościć mogłoby im wielu podróżników. Więc i ci, którzy przemierzając świat, nie stali się z tego powodu lepszymi, mądrzejszymi, ot elitą intelektualną świata.      

            Na pewno jednak – jeśli rozumieją tych, którzy takich jak oni możliwości nie mają – są bogatsi o inne, niekiedy wielce abstrakcyjne doświadczenia, które zapisywane też w notatnikach i fotografiach, a przekazane w przystępnej formie, wzbogacają wiedzę ich Czytelników. I ta forma przekazu, jest znakomitym przyczynkiem wspomagającym ogólną a szeroko rozumianą edukację społeczną.

Zamykając powyższe dodam, że Andrzej Kacała przekazując kolejny tom swoich wspomnień, nie ocenia tym samym innych, nie porównuje się z nimi i nikomu nie nakazuje siebie naśladować. Toż to tylko jego sposób na życie, a przecież każdy ma swój i każdy też powinien samodzielnie poszukiwać tego, co uczyni go lepszym. Tym zaś może być właśnie spełnianie marzeń, przez poznawanie świata w każdej dowolnej formie.

I to właśnie Autor zainteresowanym przekazuje.