Andrzej Zygmunt Rola – Stężycki
Stowarzyszenie nieumarłych
W IIII dekadzie marca 2016 roku ukazała się na rynku książka autorstwa Marka Kołakowskiego pt.: „Stowarzyszenie nieumarłych i inne zwidy. Fragmenty odnalezione w koszu”, wydanie przez Instytut Genealogii w Różannie. Autorem słowa wstępnego jest Andrzej Zygmunt Rola – Stężycki,, zaś zamiast epilogu zamieszczono dwa wiersze Jana Stanisława Kamyk Kamieńskiego z Kraśnika. Książkę zdobi grafika Marleny Jaśkiewicz z Gościeradowa.
Zarówno grafika jak i wiersze korespondują z treścią książki.
Jest to zbiór luźnych opowiadań współczesnych, zaprezentowany w narracji człowieka nie przystosowanego do wymogów współczesnej cywilizacji, której groza i niezrozumienie zepchnęły go na jej margines, wyzuwając go z wszelkiego poczucia obowiązku, za nic mającego materialistyczny etos, kanon tzw. poprawnej społeczności i kult mamony. Człowieka wolnego, wyzutego z wszelkiego poczucia obowiązku, pragnącego żyć i żyjącego w zgodzie z naturą i jej odwiecznym rytmem, ale posadowionego między politycznymi fajerwerkami a niesprecyzowanymi obietnicami różnych nie rozumiejących się i nienawistnych wzajemnie religii.
Opowiadania prezentują człowieka i ludzi myślących, ale konsekwentnie nie dających się zaszufladkować w niewolnicze systemy prawne, odbierające człowiekowi nadzieję na poczucie wolności i…emeryturę, co sprawia, że chwytają się przeróżnych sposobów na odreagowanie spiętrzających się trudności.
Odnosi się więc wrażenie, że Narrator buduje tę swoją wolność w oderwaniu od rzeczywistości, kreując jej wizję w jakichś narkotycznych oparach, ale w jakże mądrej i sensownej treści. Ona to, niezwykle ciepła, retrospektywna, okraszona niebanalnymi wnioskami i wzmocniona ciętymi uwagami jest – to prawda – rodzajem prozy delirycznej, jednak dzięki sowizdrzalskiej manierze, swoistej donkiszoterii sprzeciwiającej się wszystkim i wszystkiemu, jakże jest nam bliska.
To dzięki owym walorom Narratora, wszystkie zaprezentowane w treści osoby – wraz z nim – jawią się jako niezwykle ciepłe i rozumiane. A to dlatego, że ten obieżyświat, wagabunda i tramp świata ciekawy w każdej jego odsłonie, Don Kichot, Sowizdrzał i lokalny Stańczyk, nie waha się ostatniego tchu wydać, za to, aby za nieśmiertelnym Janem Christianem Andersenem krzyknąć, że… „król jest nagi”!
A jest!