Budownictwo rezydencjonalne w Grójeckiem

Andrzej Zygmunt Rola – Stężycki

Grójeckie – z racji swojego położenia i zasobności – od lat stanowiło dogodny region zasiedlenia. Tu pozostało tak wiele, dziś już zabytkowych i wielce historycznych obiektów. Tu też powstają nowe, jeszcze wspanialsze rezydencje, świadczące – poza dobrym gustem ich właścicieli – również o społecznej potrzebie wznoszenia tego typu budowli. Wkomponowane w krajobraz, znakomicie go uzupełniają, czyniąc ten region jeszcze piękniejszym i bardziej atrakcyjnym. Są to już nie tylko domy, dwory czy pałace. To znakomite i wielofunkcyjne rezydencje w pełnym tego słowa znaczeniu, określające swymi cechami nie tylko osobowość i potrzeby fundatora, ale też wizje architekta, mistrzostwo muratorów i współczesne trendy w architekturze rezydencjonalnej regionu.

Odnosząc się zaś do owych zabytkowych obiektów budownictwa rezydencjonalnego, przyznać trzeba, że wiele z nich zostało na przełomie XX i XXI wieku odbudowanych, wiele też czeka na swoją kolej, ale – z przykrością stwierdzić też należy – wielu też już nikt nie pomoże.

Rezydencje – o których mowa – zlokalizowane są na obszarze obecnego powiatu grójeckiego i terenów jego bezpośredniego oddziaływania kulturowego. W każdym jednak razie w regionie znajdującym się w historycznych granicach tego powiatu, zamkniętego od południa i wschodu widłami Wisły i Pilicy, od północy linią Piaseczno – Mszczonów, zaś od zachodu linią Mszczonów – Biała Rawska – Nowe Miasto n/Pilicą.

Grójeckie – położone w niegdysiejszej ziemi czerskiej województwa mazowieckiego – to wielce interesujący historycznie region. I jakże też ważny historycznie! Położony w widłach Wisły i Pilicy, stał się centrum Mazowsza Południowego, zaś jego lokalizacja na trakcie wiodącym z Warszawy do Krakowa powodowała, że bywał też teatrem wielu wydarzeń związanych z dziejami Rzeczypospolitej. To właśnie – między innymi – sprawiało, że osiadało tu wiele znanych w historii Polski rodzin. One to – mając wpływ na politykę państwa – wywierały go także na dzieje regionu.

To istne zagłębie rodzin, jakże pięknie w dziejach Rzeczypospolitej zapisanych! Wystarczy tylko przywołać nazwiska…One to nadawały tempo życia w regionie i one też wznosiły tu swoje rodowe siedziby, emanujące nie tylko pięknem architektury, ale i mądrością ich właścicieli. Te przetrwały lat wiele, różnych doświadczając przypadków. Przede wszystkim były domem i lokum rodziny, jej spraw i niekiedy wielopokoleniowych interesów. W nich toczyło się życie, doświadczano spraw różnych, tworzyła się i była kultywowana tradycja. Gromadzono rodzinne pamiątki, szanowano i zachowywano słowo polskie, tworzono biblioteki, kolekcje i wielkie dzieła. Tu powstawała myśl polityczna, przeżywano radości i smutki. Tu powstawał mit polskiego dworu… i sarmackiego charakteru Polaka.

Wśród 84 miejscowości, w których zachowały się owe rezydencje, w 51 przypadkach są to gniazda rodowe. Spośród pozostałych 61 miejscowości informujących o siedliskach i majątkach, gniazdami rodowymi jest kolejnych 29. Gwoli ścisłości dodać należy, że opisywany region jest kolebką ponad 300 szlacheckich rodzin gniazdowych, co jest ewenementem w skali kraju!

Owe pałace i dwory przez lata pełniły bardzo ważną rolę kulturotwórczą. Często położone wśród specjalnie projektowanych założeń parkowych, z ciekawymi architektonicznie kompleksami zabudowań gospodarczych (Budziszyn, Dańków, Kośmin, Rykały, Świdno) stanowiły wzorzec funkcjonowania, stylu życia i myśli technicznej, cywilizacyjnego rozwoju… Wyzwalały wrażenia estetyczne i jakże też zasadnie tkwiły w krajobrazie!

Całe te założenia – wraz z funkcjami reprezentacyjno – gospodarczymi – były świadomie kształtowaną kompozycją przestrzenną. Kompozycja ta była uwarunkowana naturalnym miejscem położenia i jego cechami. Oczywiście wszystko w zależności od stanu posiadania i finansowych możliwości właściciela. Niemniej jednak każdy pałac, każdy dwór, pełnił swoją funkcję nie tylko w odniesieniu do jego użytkowników. Były one w pewnym sensie dobrem wspólnym. I to w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Czas jednak jest nieubłagany. Tragiczne – w wielu przypadkach – dzieje państwa i narodu, przybite latami zaborów i okupacji w okresie dwóch światowych wojen, oraz następującymi po nich zamianami ustrojowymi, nie oszczędziły ani władających obiektami rodzin, ani też samych budowli. Rzeczywistość obeszła się z nimi bezwzględnie…

Po roku 1945 wyrugowano z nich większość właścicieli, a na obszarach dawnych majątków ziemskich poczęto tworzyć państwowe nieruchomości ziemskie pod różnymi szyldami. Dawne rezydencje zaczęły pełnić wiele rozlicznych funkcji, będąc nie zawsze – a raczej przede wszystkim – do nich zupełnie nieprzystosowanymi. Poczęły więc – dzięki wydatnej „pomocy” ich użytkowników – popadać w ruinę. Proces ten pogarszał dodatkowo fakt, że traktowano je bez świadomości obcowania z zabytkiem architektury, pamiątką przeszłości i świadkiem wielu historycznych przecież wydarzeń. Także braku dbałości i często celowego niszczenia – ot, kulturowego sabotażu – przy cichym przyzwoleniu ówczesnej ideologii. W wyniku takich działań, poważnie ucierpiała większość szlacheckich (ziemiańskich) – i nie tylko – rezydencji w Polsce.

Parcelacje niszczyły założenia parkowe, niefrasobliwość zarządzających – lub mieszkańców – dekapitalizowała substancję, zaś nieświadomość i po prostu głupota, pozbawiały społeczeństwo narodowego dziedzictwa kulturowego.

Dziedzictwo owo, to wielce delikatna sfera, odnosząca się do ciągłości i przenikania różnych wątków życia codziennego, jego wartości, postaw i wierzeń, jakże też różnych. Stanowi ono bez wątpienia zlepek kultury świeckiej i religijnej, szlacheckiej, mieszczańskiej i chłopskiej, tworzonej w różnych czasach i wzajemnych relacjach. Przecież sens życia to bezustanny splot przeciwieństw…

Ostatnie lata spowodowały – z różnych zresztą powodów – wzrost zainteresowania nabyciem i restauracją tego rodzaju obiektów. Dało to szansę na ocalenie wielu tego rodzaju obiektów. Mecenat państwowy z różnych względów nie był w stanie zapewnić ich przetrwania. Dziś zaś ich nowi właściciele restaurują i przekształcają owe zabytki w znakomicie funkcjonujące rezydencje, hotele i ośrodki wypoczynkowe. Wyzwala to pewien optymizm i nadzieję, że te piękne obiekty na stałe, w jeszcze lepszej kondycji służyć będą kolejnym pokoleniom.

Być może spowoduje to większą ich ochronę, a ich powrót do historycznego krajobrazu, objęty będzie większym szacunkiem i dbałością o całokształt dziedzictwa narodowego.

Polskie rezydencje zawsze zajmowały poczesne miejsce w świadomości nie tylko ich mieszkańców. Były i są wskaźnikiem statusu społecznego swoich fundatorów, jak też zmian mody i postaw estetyczno – ideowych.

Typowy dwór polski wykształcił się w wieku XVII, bazując na nowoczesnych już koncepcjach budynku mieszkalnego. Oczywiście w odniesieniu do wówczas obowiązującego schematu ówczesnej siedziby ziemiańskiej.

Dziś są one – w wielu przypadkach – ostatnimi świadkami czasów minionych. Wojny toczone w Polsce prawie nieustannie na przestrzeni wieków, ponad stuletni okres niewoli i szkody poczynione w efekcie działań obu ostatnich wojen, spowodowały niepowetowane straty w dziedzictwie narodowych dóbr kultury. Ponadto powojenna obojętność w zakresie funkcjonowania owych budowli, beztroska administracyjno – lokatorska i wreszcie głupota dopełniona planowym niszczeniem, bezmyślnością i grabieżą, pozostawiły dotąd nie zagojone rany, nie tylko na organizmie owych zabytków. Także w naszej świadomości…

Poznawanie tego zagadnienia, wyzwoli różnorodne zainteresowania, nie tylko historyczne. Uświadomi także – być może – nasze miejsce w społeczeństwie i naszej Małej Ojczyźnie. Wyzwoli także świadomość i obowiązek przekazania następnym pokoleniom dorobku ich przodków, który – mimo wielu historycznych zawirowań – jest ogromny.

Być może też to, o czym tu piszę, zainteresuje wielu dziejami tego naprawdę interesującego historycznie – i nie tylko – regionu.

Spojrzenia nasze na cokolwiek, zawsze są wielce subiektywne, bardzo osobiste i zawsze różnorodne wywołują wrażenia. Nie sposób, więc – jak myślę – przejść obojętnie obok czegoś, czego nic nie chroni, skazanego na bezwyrokową agonię i zapomnienie. Zwracam w tym miejscu uwagę na – w wielu przypadkach – rozpaczliwą sytuację wielu okaleczonych i bezbronnych obiektów – dzieł przecież wielu wybitnych artystów – pozostających bez szans na rewitalizację. Nasze dziedzictwo kulturowe trwa, lecz jest w wielu przypadkach w swym trwaniu zagrożone.

Z wielu zachowanych w regionie obiektów, część jutra nie doczeka. Wraz z nimi odejdą parki, przyległe folwarki i wspomnienia o ich nie tylko lokalnej funkcji. Sądzę, że czas obecny jest zapewne ostatnim, dającym szansę przebudowania historycznej świadomości społecznej. Problem to o tyle istotny, że przesądza o zagładzie – bądź nie – istotnych elementów polskiego krajobrazu kulturowego.

Obowiązkiem każdego z nas jest ratowanie tego, co pozostało z wielowiekowej spuścizny, stanowiącej przecież dokument narodowej kultury i pomost wiążący przeszłość ze współczesnością. Wśród owych dokumentów przednie miejsce zajmują zabytki architektury. Przede wszystkim zaś, zabytki architektury rezydencjonalnej, owo bliskie nam piękno i bogactwo regionu. One to prowokują, by kolejne pokolenia wiedziały skąd idą i co chronić mają. Właśnie owe materialno – historyczne walorów regionu, który w świadomości większości nie tylko mieszkańców regionu, zdaje się być nijakim i mało interesującym.

Przeciwstawiając się tej obiegowej i wielce niesprawiedliwej opinii, postanowiłem wykonać odwołać się do Grójecczan, aby mieli świadomość nie tylko upływającego czasu, ale i tego, że tuż obok, na naszych oczach powstają nowe, piękne i wielce funkcjonalne rezydencje, których styl i urok w wielu przypadkach przewyższa znane mi dotąd a historyczne siedziby. Ich fundatorzy tym samym tworzyć zaczęli nową historię lokalnego, odradzającego się ziemiaństwa.

Grójeckie to obszar wyodrębniony administracyjnie, różnorodny kulturowo, o dość starym osadnictwie zakleszczonym w widłach Wisły i Pilicy, tworzących naturalne granice regionu. One też w naturalny sposób powodowały jego ciążenie ku Warszawie. Tu więc – o czym wspominałem we wstępie – wznosiły swoje siedziby rodziny, których interesy zawodowe wiązały w różnym też zakresie ze stolicą. Stąd ich znaczenie, liczebność i dokonania…

W końcu wieku XVI nastąpił wyraźny rozwój architektury tzw. rezydencjonalnej, trwający do schyłku wieku XVIII i dalej – przez bardziej złożone już projekty architektoniczne – do początków wieku XX. Kształtowana przez swoich fundatorów – ludzi na owe czasy wykształconych i majętnych – wzbogacała się o formy i wzorce podobnych dzieł architektury europejskiej. Początkowo były to drewniane dwory, potem już murowane, które zawsze będąc ośrodkiem zarządzania, stanowiły także centra kulturowe. Określenie: pałac, pojawiło się w końcu wieku XVII w odniesieniu do wolnostojącej, murowanej i piętrowej budowli. Te ostatnie wznoszono w zasadzie tylko w miejscowościach stanowiących jakby stanowiska zarządzania dobrami magnackimi, lub wielkopańskimi.

Działalność fundatorska w zakresie architektury i to w zakresie kilku pokoleń, jest bez wątpienia jedną z najciekawszych w odniesieniu do sztuki polskiej. Była także dowodem potęgi i znaczenia rodziny.

Dwór czy późniejszy pałac, były rozwinięciem wcześniejszych architektonicznych założeń obronnych, w których rolę obronności, przejmować zaczęła funkcjonalność.

Oczywiście różne kataklizmy i zawieruchy dziejowe, nie oszczędzały tych budowli. Zawsze jednak wznoszono je wielkim kosztem na nowo. Budowle te lokalizowano w miejscach z natury obronnych, a później zaś w siedliskach o ujmującym otoczeniu. Tam gdzie było można, poprawiano naturę. Bywało też, że projektowano całe założenia krajobrazowe.

Wielkość dworu szlacheckiego zależała nie tylko od zamożności i pozycji fundatora, ale także od miejsca lokalizacji i układu terenowego. Koszt wybudowania przeciętnego dworu był bardzo wysoki. Do końca wieku XVIII dominowały dwory drewniane, drewno było bowiem towarem stosunkowo łatwo dostępnym.

Polskie założenia budowlane w tym zakresie, były ściśle związane z lokalizacją siedziby. Ważny był teren, klimat i roślinność. Często obok dworu lokalizowano folwark. Dwór wiejski był przecież całościowym zespołem osadniczo – produkcyjnym, przy siedzibie właściciela dóbr.

Historia Grójeckiego – choć to region na szczęście oszczędzany przez wojny i kataklizmy – wzmiankuje także okresy nie sprzyjające rozwojowi architektury. Krótki czas prosperity wykorzystywano na tworzenie silnej gospodarki i rozwój kultury. Upowszechniała się nowatorska forma ustabilizowanego życia rycerza – ziemianina, rozwijającego w swoim rodzinnym gnieździe wiele dziedzin sztuki, w tym przede wszystkim architektury świeckiej. Obiekty te tworzą ogniwa rozwijanego przez lata łańcucha polskiej tradycji rodzinnej.

Siedziby te nie są jedynymi dowodami potwierdzającymi historyczność właścicieli, mieszkańców ich dóbr i miejscowości okolicznych. Dowodami działalności lokalnych społeczności są także liczne w regionie kościoły, cmentarze i inne obiekty, zawierające w sobie równie wielki ładunek informacyjny, ale… to już temat na oddzielne publikacje, nad którymi też obecnie pracuję.

Nie można dopuścić, aby popadły w ruinę. Wówczas nic już ich nie wskrzesi. Pałac czy dwór jest sercem okolicy, prawdziwą perłą i niekwestionowaną ozdobą krajobrazu. Wiele pokoleń włożyło w te budowle wiele starań i uczuć. Dlatego są one niezwykle ważnym elementem naszej narodowej tożsamości. Naszego sarmackiego charakteru.