Krobów, wioska jakich wiele

Andrzej Zygmunt Rola – Stężycki

Krobów, wioska jakich wiele, położona opodal Grójca na jego wschodnich krańcach, od lat kilku stale powraca na łamy regionalnej i nie tylko, prasy. Co spowodowało takie zainteresowanie miejscowością, która nie ma nawet charakteru typowej wsi, bowiem jej domostwa porozrzucane są na dość znacznej przestrzeni i niczym szczególnym się nie wyróżnia?
To, że Krobów jest praktycznie przedmieściem Grójca,jest powszechnie znane a jedynymi sensacjami sprzed lat były propozycje przekształcenia stawu znajdującego się na granicy miasta z wsią w… kapielisko miejskie i archeologiczne curiosum, jakim był, odnaleziony we wsi tzw. skarb z okresu kultury łużyckiej, tj. z III epoki brązu (1200-100 lat p.n.e.).
Obydwa te wydarzenia minęły jakoś bez echa i nikt do nich nie wracał. Co więc powodowało, że ta z pozoru nijaka wieś stała się obiektem zainteresowania wielu i to znakomitych ludzi, nierzadko uznanych sław naukowych?
Replica Rolex Odbywające się w Grójcu liczne spotkania, sympozja naukowe i ich wyjazdowe sesje oraz wiele imprez publicznych o zabarwieniu patriotycznym, połączyła postać Józefa Wybickiego, jednego z najpopularniejszych ludzi przełomu XVIII – XIX wieku w Polsce. Wielkiego społecznika, polityka, literata i patrioty, uznanego twórcy naszego hymnu narodowego „Mazurka Dąbrowskiego”.
Cóż więc ma Wybicki wspólnego z Krobowem? Ano to, że był on u schyłku wieku XVIII jego właścicielem i tu właśnie – częściowo z rodziną – przeżył okres Insurekcji Kościuszkowskiej, jako jeden z jej głównych uczestników. Warto więc chyba prześledzić nieco dzieje tego człowieka i udział Krobowa w życiu jego rodziny. Warto również zaprezentować dzisiejsze związki Wybickiego z Krobowem i Grójcem. Wielce to barwna postać…
Wprost z drogi łączącej Grójec z Krobowem, a dalej przez Kociszew i Miedzechów z Warką, wybiega ku południu piękna, szeroka aleja wysadzana wspaniałymi, starymi okazami wiązów, których korony zrastając się ze sobą, tworzą charakterystyczny i dość egzotyczny tunel u wylotu którego, na niewielkim wzniesieniu wznosi się niewielki, parterowy budynek pałacyku.
Ta praktycznie bezstylowa budowla, aczkolwiek lekka optycznie, zbudowana z jakże charakterystycznymi, ażurowymi elementami architektonicznymi, sprawia jednak przyjemne wrażenie, bowiem jest znakomicie wkomponowana w otaczający ją park, pełen starych, pięknych drzew i nie rzadko egzotycznych nawet gatunków.
Aleja kończy się wybrzuszonym gazonem, wokół którego zmienia kierunek, powracając ku bramie. Wschodnią granicę parku tworzy rozbudowane gospodarstwo rolne, zresztą okazałe i zadbane, niegdyś chluba gospodarz, dziś przeżywające resztki swojej świetności. Od wschodu park sąsiaduje z rozległym stawem z usytuowaną tam wysepką. Południowa jego część przylega do położonych dość daleko resztek hodowlanych niegdyś i zarybionych stawów.
Całość założenia jest dość kunsztowną, aczkolwiek obecnie nieco zaniedbaną. Mimo tego i wspomnianej już bezstylowości pałacu, jest ona dość gustowną, wykonaną z rozmysłem, znamionującym wielkie umiejętności nieznanego nam architekta zieleni.
Ten uroczy zakątek mimo pewnego jakby zapomnienia, przeżywa chyba swój renesans, a to za sprawą obecnego mecenasa.
Przeobrażenia społeczne jakich jesteśmy dziś świadkami, nie ominęły również Krobowa, zaś obecny stan pałacu, parku i przyległych do nich zabudowań gospodarczych dowodzi, że kłopoty naszych czasów dotknęły i to piękne miejsce. Mimo tego park i wkomponowany w niego pałac, stanowią przepiękną oazę w tej okolicy nijakości i na pewno są perłą wśród tego co ich otacza. Dobrze, że uniknęły losu wielu polskich zabytków, dziś już wymazanych z historycznej mapy kraju.
Józef Wybicki, kim był i dlaczego jemu było dane stworzyć dzieło, które cudzoziemców zadziwia a Polaków wzrusza i przejmuje?
O sobie napisał w nie publikowanych pamiętnikach: „…Urodziłem się w roku 1747, dnia 29 września we wsi dziedzicznej Będominie w województwie pomorskim, 5 mil od Gdańska leżącej…”
W pobliżu tego istniejącego do dziś dworku w którym Wybicki świat ujrzał, rośnie rozłożysty dąb. I zdaje się to sędziwe drzewo liczące bez mała lat trzysta jakimś symbolem, bowiem przetrwało ono najburzliwsze dzieje państwa polskiego, stając się jakby ponadczasowym, tak jak ponadczasową okazała się owa pieśń, pieśń legionów, pieśń narodu…
Jest ono jakby klamrą spinającą najbardziej burzliwe dzieje narodu i państwa w ostatnich trzystu latach. Stał bowiem ten dąb na straży rodzinnej zagrody Wybickich, kiedy na świat przyszedł Józef Rufin, syn Piotra herbu Rogala i Konstancji Lnińskiej..
Pierwsze swoje lata spędził pod czujnym okiem rodziców i dzięki nim dość wcześnie rozpoczął naukę. Początkowo u stryja proboszcza a potem w Skarszewach pod Kościerzyną i w kolegium jezuickim w Gdańsku (Stare Szkoty). Niestety, w szkołach jezuickich w owym czasie niepodzielnie panowała łacina, zaś język ojczysty i inne nauki pozostawały w cieniu.
O swoim pobycie u jezuitów napisał później: „… Gdy już skończyłem lat piętnaście, zaczęła mnie ta szkolność zawsze jednakowo nudzić a najbardziej rozdrażniała mnie tyrania księdza Działkowskoego – profesora. Pozwalał sobie w naszej klasie takiej dzikości, jak w infimie, lubił jezuita bić i z kańczugiem do nas chodził, oburzyłem się na to i zaczynając już myśleć, stanąłem na czele moich kolegów, aby tej niewoli i hańby nie cierpieć…”.
I faktycznie nieraz jeszcze Wybicki stawał na czele ludzi i spraw, by z tyranią ludzi gnębiącą walczyć. Jak zawsze w takich sytuacjach, kiedy to bunt uczniowski się rodził, jego autorzy i bohaterowie surowe ponosili kary. Poniósł i Wybicki. Został usunięty z kolegium.
Po tych naukach został w wieku lat siedemnastu kancelistą (sekretarzem) sądu grodzkiego w Skarszewach. Z tą chwilą podjął nie tylko służbę publiczną, ale również działalność polityczną. Brał udział w sesjach trybunałów także w Poznaniu, Bydgoszczy oraz w Piotrkowie Trybunalskim. Uczestniczył w delegacji pomorskiej na elekcję królewską w Warszawie we wrześniu 1764 roku, a na sejmie generalnym w Grudziądzu został w dniu 7 września 1767 roku obrany posłem z okręgu kościerzyńskiego.
O zdarzeniu tym sam powiedział: „… już więc, mając dopiero lat siedemnaście wszedłem w kolej polityczną, używać zacząłem najchlubniejszego prawa wolnego człowieka, co sobie króla wybiera…”
Wybrał więc króla o którym napisał: „…Stanisław August Poniatowski uposażony był od natury wszelkimi przymiotami duszy i ciała…”
Wówczas jedynie wybierał, lecz w cztery lata później, w dniu 27 lutego 1768 roku, podczas debaty sejmowej, ten młody poseł ziemi pomorskiej zabierając głos na Zamku Królewskim w Warszawie, ostro zaprotestował przeciwko ograniczeniu praw sejmu przeciwko łamaniu praworządności i niezależności polskiego parlamentu i to na kilka lat przed słynnym Rejtanem!
Protest ten wymierzony przeciwko Moskwie, był manifestacją tego, co w wielu Polakach zaczęło dojrzewać. Rzecz dotyczyła wyzwolenia Polski spod carskich wpływów. Protest Wybickiego stał się prawną podstawą dla konfederacji barskiej, która wystąpiła zbrojnie przeciw caratowi. Walki konfederatów trwały od 1768 do 1772 roku. Niestety, konfederacja ta była politycznie nie dość dojrzałą i choć nie brakowało wśród jej uczestników ludzi światłych, nie potrafili oni przebić wznioślejszych celów nad te tradycyjne, nie dotykające szerszych kręgów społeczeństwa.
Rzeczywiste intencje i dążenia konfederatów ocenił Wybicki później. Po latach napisał: „…Nie opiszę, jakie się budziły we mnie uczucia, gdym się zbliżał do tej naszej, jak mniemałem wyroczni i jak bardzo się moje życzenia i nadzieje zawiodły, jak odmienny znalazłem obraz od tego, który sobie wyobraziłem… ”. Dalej dodaje:
„… Powiem szczerze, iż postrzegłem wkrótce, że łódź nasza była bez sternika, na całą wściekłość burzy puszczona, cóż czynić…?” Zawarł również myśl trzecią, kończącą ten historyczny epizod:
„…Nie tak więc się rzeczy miały, jak się przy związku konfederacji spodziewano…”
Owo wcześniejsze publiczne wystąpienia Wybickiego, oraz jego poważne zaangażowanie w sprawach konfederacji barskiej spowodowały, że dla władz carskich stał się Wybicki postacią niepożądaną i wręcz niebezpieczną. Dzięki pomocy biskupa Adama Krasińskiego, zdołał się Wybicki przedostać za granicę, by tam o sprawy Polski zabiegać. Miał wówczas dopiero dwadzieścia dwa lata! Mimo spraw publicznych którym był oddany, znalazł czas i dla siebie. Przebywając w Holandii, uczęszczał na wykłady Uniwersytetu w Leydzie, gdzie pogłębił wiedzę z zakresu nauki o państwie i prawie oraz historii. Napisał wówczas:
„…Już był rok 1770 a życia mego dwudziesty trzeci, gdy w tę nową kolej nieprzewidziane rzuciły mnie losy…” Była to jakby retrospekcja wcześniejszych jego poczynań, dodać bowiem należy, że Wybicki podczas walk konfederackich otrzymał tytuł konsyliarza generalnego oraz pułkownika, nadane mu za walki na Pomorzu, pod Kcynią.
W roku 1771 podąża do Wiednia, gdzie zabiega i pośredniczy w uzyskaniu francuskiego wsparcia dla sprawy polskiej. Ranga pułkownika dodaje mu powagi. Niestety, konferencja wiedeńska załamuje się i w niespełna rok potem dochodzi do rozbioru Polski przez państwa ościenne.
Rozgoryczony Wybicki osiada w rodzinnym Będominie, gdzie podejmuje się gospodarowania na swoich włościach. Przeprowadza meliorację, zakłada młyn wodny oraz papiernię.
Miał pokaźną bibliotekę, zbiory obrazów i minerałów. W domu swoim organizował – na wspólne dyskusje – spotkania młodzieży i sąsiadów, co spowodowało, że dom jego nazwano „Akademią Będomińską”. Jego gospodarka oparta na holenderskich wzorcach podniosła rangę Będomina i autorytetu Wybickiego.
We wrześniu 1774 roku, ożenił się w Margoninie z poznanianką Kunegundą Drwęską. Zaczynają trapić go niepowodzenia. Najpierw rok temu przeżywał upadek kraju. Niedługo po ślubie umiera mu żona a następnie matka. Doświadczony nieszczęściami, postanawia poświęcić się służbie publicznej.
W dniu 12 lipca 1775 roku zostaje mianowany podwojewodzim w Poznaniu. Jest to początek jego długiej, aktywnej służby publicznej. W Poznaniu też wydaje swoją pierwszą rozprawę pt. „ Myśli polityczne o wolności cywilnej” oraz „Listy patriotyczne do jaśnie wielmożnego ex kanclerza Zamoyskiego, prawa układającego pisane”. Publikacje te zyskały szeroki rozgłos nawet w Warszawie.
Wybicki należał wówczas do bardzo wąskiej grupy ludzi widzących potrzebę ratowania Rzeczypospolitej, przez eliminację magnackiej samowoli i warcholstwa szlachty.
Opowiadał się za takim ustanowieniem praw, które mogły by zmienić pozycję polskiego chłopstwa, poprzez danie mu szansy na decydowanie o sobie i sprawach publicznych. Niedawny kanclerz Andrzej Zamoyski powierzył Wybickiemu główne zadanie w pracach nad przygotowaniem nowych zbiorów praw, który też poświęcił temu ogromną ilość pracy. W uwagach swoich przekazywanych Zamoyskiemu, wymieniał jako przyczynę złego ustroju państwa i jego gospodarczego zastoju m.in.: zły rząd, niewolę, ubezwłasnowolnienie chłopów, zbytek i rozwiązłość większości szlachty, pijaństwo, brak poparcia dla handlu i rzemiosła oraz brak tolerancji religijnej, lekarzy, szpitali a nawet żebractwo i nadmiar służby.
Niestety, myśli jego oraz jemu podobnych nie są w stanie przebić zaściankowości polskiego społeczeństwa. Próbuje się temu przeciwstawiać, dokonując kontroli szkolnictwa w Wilnie, Kownie, Grodnie i Mereczu, był bowiem także członkiem Towarzystwa do Ksiąg Elementarnych i wizytatorem Komisji Edukacji Narodowej. Kierował również swego rodzaju reformą rolną w okolicach Nowego Dworu Mazowieckiego, gdzie zakładał młyny wodne, dużą przystań i stocznię rzeczną w Modlinie.
Niepowodzenia w tych pracach zawdzięcza nieprzejednanej wręcz arogancji społeczeństwa przywiązanego do tradycyjnego sposobu życia i nieczułego na potrzeby chwili. One to spowodowały, że odsunął się od życia publicznego i zamknął się w swojej prywatnej sferze.
Już jako szambelan królewski zawiera ponownie związek małżeński. Tym razem jego wybranką została Estera Wierusz – Kowalska, również wielkopolanka. W tym czasie Będomin znalazł się pod zarządem pruskiej administracji. Nie chcąc się upokorzyć przed nowym okupantem, Wybicki sprzedaje majątek i zakupuje dobra Manieczki, Przylepki i Boreczki pod Poznaniem, oraz Krobów (około 7 tys. mórg ziemi) pod Grójcem.
Pobyt w Manieczkach gdzie urządził wraz z rodziną swoją główną siedzibę, był niezwykle twórczym. W latach 1783 – 1792 napisał tam wiele ze swoich dramatów, komedii, oper, m.in.: „Zygmunt August”, „Kmiotek”, „Kulig”, „Ojczyzna”, „Polka”, „Szlachcic mieszczaninem” i inne. Pisał również poezje, sam reżyserował swoje sztuki, grał w nich jako aktor i był ich kompozytorem.
W roku 1782 urodziła mu się córka Teresa a w kilka lat później synowie: Łukasz (1785)i Józef Ksawery (1787).
Po raz kolejny oddaje swoje siły ojczyźnie a to w czasie, kiedy wymazywano ją z mapy Europy. Stanął wówczas do walki z wewnętrzną słabością państwa i podjął walkę o wcielenie w życie Konstytucji 3 Maja.
Po zwycięstwie obozu targowiczan na początku 1794 roku Wybicki wydzierżawił Manieczki i przeniósł się na stałe do podgrójeckiego Krobowa wraz z rodziną, by być bliżej stolicy. Rodzina traktuje Krobów obojętnie, nie mogąc przywyknąć do wsi i okolicy oraz panujących tu zwyczajów, jakże przecież różnych od tradycji uporządkowanej Wielkopolski. Dzieci nigdy nie zaakceptowały Krobowa…
Dochodzi do II rozbioru Polski. Wybicki pozostaje w podziemnym nurcie przygotowań do wyzwoleńczego powstania, które też wybucha pod wodzą Tadeusza Bonawentury Kościuszki w dniu 24 marca 1794 roku. To Krobów był miejscem w którym Wybicki podjął działalność konspiracyjną.
O Naczelniku Powstania napisał później: „…Upokorzony naród drugim podziałem Polski, szukał już tylko męża, który by mógł przewodniczyć w tak wielkiej i świętej sprawie. Na Tadeusza Kościuszkę padł wybór wszystkich. Generał ten, pod chorągwiami nieśmiertelnego Waszyngtona walczył za obcą wolność, gdy za swoją już prawie ginąć nie mógł, miał powszechne w narodzie przywiązanie i ufność…”
Po wybuchu Insurekcji w Warszawie w dniu 17 kwietnia 1794 roku, Wybicki zostaje członkiem Rady Zastępczej Tymczasowej i radcą Wydziału Wojskowego, wykorzystując w tych instytucjach doświadczenia zdobyte podczas udziału w konfederacji barskiej. Ratuje wówczas życie brygadiera Jana Henryka Dąbrowskiego, niesłusznie podejrzanego o zdradę. Ten niedługo potem mianowany zostaje przez Naczelnika generałem.
Rada Najwyższa Narodowa mianowała Wybickiego pełnomocnikiem przy dywizji Dąbrowskiego a potem Makronowskiego, podczas walk o wyzwolenie Wielkopolski spod pruskiego panowania. Objął wówczas urząd pełnomocnika na województwa: łęczyckie, kujawskie i sieradzkie.
Po wyzwoleniu Gniezna i Bydgoszczy wprowadził tam polskie urzędy, zaś po zdobyciu Świecka przedstawił projekt uderzenia na Gdańsk w celu wzniecenia powstania na Pomorzu. Wówczas to Kościuszko nadaje mu tytuł generała milicji pomorskiej.
Klęska maciejowicka spowodowała odwrót wojsk generała Dąbrowskiego i wówczas to armia wycofywała się przez Bzurę pod Grójec, gdzie stanęła w Małej Wsi pod Belskiem, sposobiąc się do obrony przed Prusakami, których oddziały nadciągały tu pod wodzą generałów Favrata i Kleista.
Miał wówczas Wybicki okazję do obejrzenia swojego Krobowa. To co ujrzał było przerażające. Dwór i folwark były ograbione i zaniedbane. Pocieszał się jednak tym, że rodzinę zdołał umieścić w bezpiecznym miejscu.
Powstanie ostatecznie upadło, nie przynosząc oczekiwanej wolności. Przyniosło natomiast ofiarę krwi i życia narodu, popadającego w coraz większą wolę obrachunku z tymi, którzy do tej tragedii dopuścili. Doszło do ostatecznego rozbioru ziem polskich. Polska jako państwo przestała istnieć.
Od 1795 roku narodziły się jakby dwa nurty patriotyczne: polityczny i narodowowyzwoleńczy. Tu na miejscu, w kraju okupowanym przez zaborcę i również na obczyźnie. Tam poczęła się rodzić nowa myśl polityczna. Tam też poczęły się tworzyć oddziały polskiego wojska.
Wybicki wyjeżdża do Paryża, gdzie podejmuje poufne rozmowy z rządem francuskim w celu powołania legionów polskich, które można by formować z napływających do Francji resztek oddziałów Kościuszki. Nawiązuje korespondencję z Kościuszką i generałem Dąbrowskim, który też wkrótce stanął na czele Legionów polskich we Włoszech.
Była to jednak zupełnie inna myśl, zrodziła się bowiem z refleksji nad źródłami i przyczynami upadku Polski. Jakże inne byłe te nowe formacje wojskowe, bo z innego żołnierza skomponowane. Właśnie z tworzonych na obcej ziemi oddziałach zrealizowała się idea tych, którzy widzieli chłopa polskiego nie tylko jako poddanego, ale tego który również stanowi o sile gospodarczej i mocy obronnej państwa. Inny to był żołnierz, bo wolny! A w kraju – choć podbitym – musiałby na tę wolność czekać aż do 1864 roku.
W dniu 9 lipca 1797 roku Wybicki podejmuje się pomóc Dąbrowskiemu w organizacji legionów i w tym celu przybywa do włoskiego miasta Reggio Emilia. Obaj z Dąbrowskim widzieli we Francji sprzymierzeńca sprawy polskiej, znajdując wsparcie u generała Bonaparte, który był wówczas naczelnym dowódcą armii włoskiej w Rzeczypospolitej Lombardzkiej. Przystał on tym bardziej na propozycje Dąbrowskiego i Wybickiego, że sam miał trudności z tworzeniem wojsk z Włochów, a żołnierza potrzebował do realizacji swoich wielkich snów o potędze Francji. Zaczęto więc formowanie „Legionów Polskich posiłkujących Lombardię”. Gdy nie spełniła się nadzieją na dotarcie z legionami z Włoch do Polski, Wybicki przybywa do Drezna i Wrocławia, dalej prowadząc polityczne negocjacje w sprawie polskiej.
W 1805 roku Wybicki przybył do Krobowa na ślub córki Teresy, której oblubieńcem okazał się Florian Rożnowski – dzierżawca majątku Krobów – który po kofiskacie przez Prusaków sprzedany został Karolowi Górskiemu, od którego nabył go Onufry Okęcki. Krobów powrócił do rodziny w 1806 roku.
Po uderzeniu Napoleona na Prusy, cesarz zaprosił Wybickiego w dniu 3 listopada 1806 rokudo Berlina. Tam też Wybicki wspólnie z Dąbrowskim wydają odezwę wzywająca Polaków do broni i wspomagania armii francuskiej. Równocześnie Wybicki przygotowuje się do organizowania polskiej administracji i wojska. W tym celu wydaje w Poznaniu „Uniwersał na pospolitą obroną”. Mianowany pełnomocnikiem cywilno – wojskowym w Płocku, przez cały rok organizował władze miasta oraz zaopatrzenie dla wojska. Działalność ta zyskała uznanie, za co mianowano go pełnomocnikiem na obszar całego kraju, po prawej stronie Wisły.
Za swoje zasługi Wybicki otrzymał stanowisko senatora – wojewody i najwyższe odznaczenie – Order Orła Białego. Odzyskuje także swoje skonfiskowane Manieczki i Krobów.
Po klęsce Napoleona, po raz kolejny musiał uchodzić z kraju, ale niebawem powraca. W latach 1816-1817 otrzymuje najwyższe godności państwowe zostając m.in. Prezesem Sądu Najwyższego. Z urzędu ustąpił w dniu 4 września 1821 roku, osiadając w Manieczkach, gdzie też zmarł w dniu 10 marca 1822 roku. Miał siedemdziesiąt pięć lat.
Prochy Wybickiego spoczęły na cmentarzu w Brodnicy. Na grobie umieszczono bardzo skromny pomnik przedstawiający kobietę w żałobie. O tu spoczywającym informował napis wyryty na złoconej blasze:
„ Tu leżą zwłoki JW Józefa Wybickiego, senatora wojewody Królestwa Polskiego ozdobionego Orderem Orła Białego i wielkim krzyżem Legii Honorowej. Urodził się 1747 dnia 29 września we wsi Bendominie. Umarł dnia 10 marca 1822 we wsi Manieczkach. Przechodzących prosi o westchnienie…”.
Po latach wystawiono na grobie nowy pomnik z innym już napisem:
„…Józef Wybicki. Konfederat Barski. Legionista. Senator – Wojewoda 1747 – 1822…”
W sto lat potem – bo w roku 1923 – specjalna komisja udała się do Brodnicy, gdzie wydobyto szczątki Wybickiego, oraz jego żony zmarłej 29 października 1824 roku i syna Łukasza, kapitana Wojsk Polskich, zmarłego w dniu 10 lipca 1812 roku w Poznaniu, z ran odniesionych w bitwie pod Wagran.
Szczątki te po identyfikacji i ukompletowaniu resztek umundurowania wraz z orderami, przeniesiono uroczyście do kościoła Św. Wojciecha w Poznaniu, który przemianowano na „poznańską Skałkę”. Tam Wybickiego pochowano powtórnie wraz z prochami generała Amilkara Kosińskiego i pułkownika Andrzeja Niegolewskiego, uczestnika szarży pod Samosierrą, z wielką zresztą paradą i ceremoniałem wojskowym.
Na brodnickim cmentarzu pozostała już tylko symboliczna mogiła Wybickiego, w której nadal spoczywają zwłoki jego najbliższych. Nawet po śmierci zmuszono go do podróży. Taki już widać był jego los…
Wybicki był wielkim zwolennikiem Napoleona. Liczył na jego przychylność, która – o ironio losu – nie spełniła nie tylko jego oczekiwań, dając tak niewiele za tyle krwi i ofiar. Mimo iż Wybicki tak wiele w swym życiu doświadczył, to ciągle wierzył w odrodzenie Polski. Tak naprawdę zwątpił w to dopiero po klęsce Napoleona pod Moskwą. Wówczas jednak zostało mu tylko dziesięć lat życia…
Nie tylko jednak społeczna i wielce patriotyczna postawa wyniosła Wybickiego na szczyt popularności i zdobyła mu nieśmiertelność. Tę zagwarantował mu poniekąd przypadek, czego oczywiście nasz bohater nie był świadomy. Fakt ten oczywiście w niczym nie umniejsza wagi i efektu jaki ten przypadek spowodował…
Jeszcze w lipcu 1799 roku, gdy generał Dąbrowski ze swymi Legionami bronił Mediolanu przed zrewolucjonizowanymi oddziałami chłopów włoskich, przybył tam Wybicki. I właśnie te lipcowe dni były dniami narodzin „Pieśni Legionów” rozpoczynającej się od słów: „ Jeszcze Polska nie umarła póki my żyjemy…”
W książce Jana Sebastiana Kopczewskiego pt. „ O naszym hymnie narodowym” autor tak pisze: „…Wybicki przybył do Reggio około 10 lipca i przebywał tam przez dziesięć dni. Dwudziestego lipca, w przeddzień opuszczenia Reggio przez Legiony, odbyło się zorganizowane przez władze miejskie uroczyste pożegnanie generała Dąbrowskiego. Wzięła w nim udział miejscowa ludność wraz z wojskiem. Tańce i śpiewy trwały całą noc. Można śmiało przypuszczać, że właśnie wtedy Mazurek Dąbrowskiego był publicznie śpiewany. Zapewne autor zapoznał już ze swa pieśnią grono najbliższych przyjaciół, ale okazją do publicznej premiery była owa rozśpiewana noc…”
To legionowe, chłopskie wojsko szybko podchwyciło pieśń żywą, o prostej treści, łatwej do zapamiętania i trafiającej do żołnierskich serc, pragnących powrotu do ojczyzny. Jednak dopiero po stu latach od śmierci twórcy, słowa Pieśni Legionów przybrały materialny wymiar. Z tęsknoty i walki Polaków, powróciła Polska na mapę Europy.
Legiony Polskie we Włoszech nie spełniły nadziei jakie z nimi wiązali zarówno organizatorzy jak i ci, którzy wspierali je słowem i czynem. Nie pozostało to bez wpływu na dalsze losy Wybickiego. Stanął na uboczu wojny i polityki. Jednak kiedy Napoleon w swym zwycięskim pochodzie zbliżał się do Polski, w sercu Wybickiego, autora słów: „…przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę…” odżyła nadzieja. I tak jak kiedyś, gdy wiara w ratowanie ojczyzny bliska była spełnienia, powrócił do aktywnego życia, oddając swoje zdolności organizacyjne, edytorskie i polityczne wodzowi Francuzów.
Napoleon wówczas to powiedział i powtórzał wielokrotnie przy różnych okazjach: “…bez Wybickiego nie miałbym co jeść…”
Biało – czerwone barwy, biały orzeł i Mazurek Dabrowskiego, to symbole drogie każdemu Polakowi. Towarzyszyły nam w dziejach naszej państwowości, zawarte są w życiu i istnieniu narodu. Każdy z nich wyrażał wolę oporu wobec tych, którzy nieśli zagładę ojczyźnie.
Z żołnierskiej, pieśń ta stała się narodową, by później przemienić się w hymn narodowy. I nie przypuszczał zapewne autor gdy strofy te składał, że dzieło to trwać będzie tak długo, jak długo trwać będzie Polska.
Najpierw więc jako Pieśń Legionów, potem pieśń patriotyczna i wreszcie hymn narodowy, utwór ten kojarzy się zawsze z życiem narodu i jego niepodległościowymi i wolnościowymi dążeniami. Towarzyszył nam wszędzie tam, gdzie zachodziła potrzeba wewnętrznej mobilizacji, pobudzenia patriotyzmu i uświadomienia przynależności narodowej. Największą jednak popularność zdobyła ta pieśń dopiero w latach osiemdziesiątych XX stulecia a przyczyn tego było wiele. Najpoważniejszą z nich, było zagrożenie polskiej tożsamości i zryw tysięcy ludzi po to, by Polska stała się krajem w pełni niepodległym. I w odzyskaniu tej niepodległości ma swój niezaprzeczalny udział właśnie Mazurek Dąbrowskiego. Warto więc znać i pamiętać jego dzieje i rolę, jaką odegrał w dziejach naszego narodu.
Jak widać, przedziwne są dzieje tej pieśni i jakże pogmatwane losy Wybickiego, jak losy wielu pokoleń Polaków. Siedem tylko słów: „…Co nam obca moc wydarła – szablą odbierzemy…” – pisał o Mazurku Ignacy Chrzanowski – a ileż w nich treści! Co za wspaniała prostota i cudowna siła!”.
Muzyka i treść Pieśni były tak popularne, że skomponowano potem Hymn Słowiańszczyzny o praktycznie identycznej melodii, który był hymnem przedrozpadowej Jugosławii. Być może, że sam Wybicki skorzystał z wzorców melodycznych narodów słowiańskich, stąd to późniejsze podobieństwo owych dwóch hymnów. A może zrodziło je odwieczne prawo dążenia do wolności bratnich przecież narodów? Nikt już dziś na to pytanie nie odpowie i nie ma co szukać odpowiedzi. Nieważne jak do tego doszło. Istotnym jest to, że Mazurek Dąbrowskiego zawsze łączył nas w najistotniejszych sprawach związanych z wolnością, niepodległością i patriotyzmem. Ta pieśń – symbol jest więc świadkiem nowożytnej historii naszego kraju i chyba najwierniejszą towarzyszką najtrudniejszych wydarzeń z życia narodu.
Owa popularność pieśni spowodowała jakże rozległe podejrzenia, skierowane ku Wybickiemu, że jakoby dopuścił się plagiatu. Oczywiście spowodowało to kłopoty, których echa są żywe do dziś. Ot, zwykła, ludzka zawiść… Choć aby prawdy dociec, wielu kopie do dziś kruszy, ale to już materiał na zupełnie inną opowieść…
Celowo spiąłem niejako klamrą trzy wątki tej opowieści: Krobów, Wybicki i Mazurek Dąbrowskiego. Chciałem bowiem pokazać, iż każdy z nas w jakimś przecież stopniu jest z nimi związany, choć w różny przecież sposób. Dzięki nim poniekąd istniejemy i ów nijaki dziś Krobów jakże innego nabiera wymiaru! To przecież tu czas jakiś radzono o Polsce i jej przyszłości. Tu również zbiegały się konspiracyjne i dyplomatyczne nici i tu ważyły się losy wielu istotnych wydarzeń politycznych.
Pamiętając o owych wydarzeniach, Rada Gminy i Miasta Grójec nadała jednej z grójeckich ulic nazwę Józefa Wybickiego, zaś w dniu 3 maja 1996 roku bohater tej opowieści Józef Wybicki stał się patronem Szkoły Podstawowej nr 2 w Grójcu.
Dziś w krobowskim pałacyku wiele się zmienia. Może to zasługa nowego gospodarza? To dzięki tym co pamietali _ i dla których sprawa ta ważną była – położono podwaliny pod przyszłą Izbę Pamięci Józefa Wybickiego. Fakt ten pozwoli związać Krobów z Będominem i Manieczkami, łączy ich bowiem osoba jednego z najwybitniejszych ludzi w Polsce. Przed pałacem umieszczono już kamienną tablicę, na której wyryty napis upamiętnia owe związki…
Jest więc sprawa Wybickiego i Krobowa jakąś sensacją w miejscowym środowisku i chyba nie do końca jasną. Wybicki nie sprzedał Krobowa, ponieważ dobra te w roku 1805 przejęła jego córka Teresa. Co zaś się z nimi potem działo, wykracza już poza ramy niniejszej opowieści…
Inną sprawą jest to, że łatwiej prześledzić losy Mazurka niż losy Krobowa. Kto wie jednak, czy w owej Pieśni nie jest zawarta tęsknota za Krobowem, za ziemią gdzie na Wybickiego czekali najbliżsi? Kto więc wie jaki udział ma Krobów w słowach i nutach tego nieśmiertelnego dzieła? A że ma, to pewne…