Wrociszew

        Wrociszew jest jedną z większych i najstarszych wsi regionu. Położony na południowych rubieżach grójecczyzny, wśród łagodnych morenowych wzgórz opadających południkowo ku dolinie Pilicy, niczym szczególnym się nie wyróżnia, poza…
        Nad wsią dominują dwie wysmukłe wieżyce neogotyckiego kościoła pw. Św. Małgorzaty i obły, bezstylowy budynek miejscowej szkoły podstawowej.

Niewątpliwie obie te budowle są pewnym wyróżnikiem tej miejscowości, ale nawet wprowadzające pewien niepokój w krajobrazie owe piaszczyste pagóry, nie są w stanie zakłócić błogiej i sennej atmosfery wsi. Jedynie w niedziele i dzień odpustu (13.07.) roi się tu od ludzi a wśród aut i kramów w ogłuszającym jazgocie dźwięków przeróżnych gwizdków, piszczałek i trąbek, biegają uśmiechnięte dzieci, obwieszone girlandami sznurów z nanizanymi na nie przeogromnymi obwarzankami.

Niejedną sprawę się tu wówczas załatwia przypieczętowując ubity interes kielichem gorzałki, zaś elementem łączącym wieś z Europą są wszechobecne samochody, które już przed laty skutecznie wyparły popularne tu niegdyś zaprzęgi.

Jest na co popatrzeć, bo i okolica zamożna i panny urodziwe. Mijają jednak świąteczne dni i znowu senność wkrada się do wioski. Wydawać by się mogło, że nic nie jest w stanie zakłócić tego od lat ustalonego rytmu, spokojnie odmierzającego czas. A jednak pewne wydarzenie zdecydowanie zakłóciło ten trwający dziesiątki lat stan. Wydarzenie to w dziejach wsi było tak doniosłe, że aby go sprecyzować, należy się nieco cofnąć w przeszłość, by przybliżyć ów fakt i usadowić go w dziejach miejscowości. Po to choćby, aby udokumentować swoistą nadrzędność wsi nad okolicznymi a podobnymi. Prawdę mówiąc do roli tej mogłyby pretendować choćby sąsiednie wioski: Michałów, Palczew czy Lechanice o równie starym rodowodzie. Skąd więc ten splendor dla Wrociszewa i jaka jest tego przyczyna?

Wbrew pozorom Wrociszew jest wsią niezwykle tajemniczą i skrywającą tak wiele przeróżnych a sekretnych wątków, że nie sposób je obejść obojętnie, choć kto wie kiedy tajemnice te zostaną wyjaśnione?

        Miejscowość ta po raz pierwszy wzmiankowaną była w dokumentach wystawionych w 1297 roku jako Vrocisovo i jest to nazwa osobowa wywodząca się od staropolskiego imienia Wrocisz. Zapewne jakiś onegdajszy dziedzic o tym imieniu dzierżył tę wieś. Kolejne dokumenty wymieniają Wrociszew w latach 1417 i 1827, choć pośrednich wzmianek jest wiele, aczkolwiek ulokowanych w mniej ważnych zapiskach.

          Miejscowa legenda podaje, że już w okresie wojen krzyżowych założono tu parafię. Jakiś ponoć nieznany z imienia pan okolicznych włości czas jakiś przebywał w niewoli na ziemi palestyńskiej. Zdołał jednak z niewoli tej zbiec i po powrocie do ojczyzny ufundował tu parafię, oddając na ten cel część folwarku Palczew.

Tyle legenda, coś w tym jednak być musi, bowiem trudno dziś precyzyjnie ustalić datę erygowania wrociszewskiej parafii. Dzieje tej parafii oraz kościoła związane są podobnie jak innych, z dziejami miejscowych rodów osiadłych w okolicy. Był to efekt większego niż w innych regionach rozdrobnienia majątkowego, stąd historia parafii a i wsi przecież, związana jest z kilkoma rodzinami, których szczodrość i hojność wyniosła Wrociszew ponad okoliczne miejscowości.

Najstarszym i najdłużej utrzymującym kościół sponsorem był ród Michałowskich herbu Jasieńczyk, starej mazowieckiej rodziny wywodzącej się z pobliskiego Michałowa, gdzie egzystowali w niewielkim, drewnianym zameczku usytuowanym na nadpilickiej skarpie. Dziś na jego zrębach wznosi się piękny, klasycystyczny pałac wystawiony w połowie XIX wieku dla rodziny Dall Trozzów, którzy majętność tę odkupili od Michałowskich około 1860 roku. Tak więc Michałowscy przez prawie cztery wieki łożyli na wrociszewski kościół, po czym utrzymanie go w większości przejęły rodziny wspomnianych już Dall Trozzów oraz Palczewskich, Bonieckich, Licheńskich i Brzezińskich. To dzięki ich hojności wieś zawdzięcza swoją pozycję, wybudowanie szpitala, plebanii i karczmy a nawet browaru i szkoły! Tu powstawały liczne fundacje, których inicjatorami były wspomniane wyżej rodziny, wśród których prym wiedli owi właśnie Michałowscy.

         Pierwszym dokumentem pisanym był już wspomniany zapisek z 1297 roku, a podpisany przez księcia mazowieckiego Bolesława, w którym to wspomina się wieś, potwierdzając jej przynależność do biskupów poznańskich.

W roku 1454 w dniu 12 marca wydany został akt zabezpieczenia materialnego parafii i jest to pierwszy zachowany dokument traktujący o    i s t n i e j ą c e j   już parafii!

Kolejnym dokumentem jest uzyskany w roku 1652 na skutek starań u ówczesnego biskupa poznańskiego Kazimierza Czartoryskiego – księcia na Klewaniu – przywilej, wydany na rzecz Michałowskich i innych, pozwalający na prawo prezentacji probostwa wrociszewskiego w zamian za przekazane parafii rozległe grunty orne.

Warto przy tym wspomnieć o wizycie złożonej we Wrociszewie przez znakomitego prałata, opata z Mogiły pod Krakowem, późniejszego biskupa i kardynała Jana Kazimierza Denhoffa, tego samego który po zwycięstwie króla Jana III Sobieskiego pod Wiedniem, zawiózł papieżowi Innocentemu XI z polecenia króla, wielką chorągiew Machometa.

   W ogóle do kardynałów miał Wrociszew szczęście, ale o tym potem.

Denhoff wizytował Wrociszew i pozostawił w aktach parafialnych protokół wizytacyjny opatrzony wielką pieczęcią opacką i podpisem. Akta parafialne zawierają również inny cenny dokument którym jest oryginał bulli papieża Innocentego XI, wydanej 22 marca 1686 roku z własnoręcznym papieskim autografem. Był to akt nadający szereg odpustów wiernym należącym do bractwa Św. Izydora.

         Mimo wielu lat prosperity, w pierwszej połowie wieku XVIII, tj. około 1733 roku, rozpoczął się powolny upadek materialny parafii a więc i wsi. Powodem tego były szkody wyrządzane przez wojska najemne stacjonujące w pobliskiej Warce w okresie bezkrólewia. Te ograbiały nie tylko majątek kościelny, ale i okolicznych mieszkańców. Zniszczenia dopełniły tu liczne pożary wybuchające w latach 1703-1782. Ostatni pożar strawił kościół, również szpital, szkołę, browar i karczmę. Na miejscu kościoła wystawiono drewnianą kapliczkę. Reszty dopełniła dokonana w 1866 roku kasata majątków kościelnych, przeprowadzona na mocy ukazu carskiego po upadku Powstania Styczniowego. Pozostawiono jedynie około 6 morgów gruntu. Na pozostałych ziemiach rząd carski osadził sprowadzonych z głębi Rosji osadników, nadając im zarekwirowane uprzednio ziemie. Potomkowie ich do dziś zamieszkują najbliższe okolice, m.in. wieś Biskupice Nowe.

         W 1889 roku przystąpiono do działań zmierzających do wzniesienia nowej świątyni. Na fundusz budowy składały się udziały proporcjonalne do obszaru posiadanej ziemi. Największy wówczas ciężar wzięła na siebie rodzina Dall Trozzów, która to – jak już wspomniałem, nabyła Michałów w 1860 roku.

W dniu 21 maja 1901 roku, biskup sufragan warszawski Kazimierz Rusakiewicz dokonał konsekracji nowego, wzniesionego w stylu neogotyckim kościoła pw. Św. Małgorzaty, budowanego przez 7 długich lat wg projektu architekta Franciszka Braumana, który to był także autorem pięknej, również neogotyckiej kaplicy grobowej, wybudowanej dla rodziny Dall Trozzów i Brzezińskich, wzniesionej na miejscowym cmentarzu parafialnym.

         Poświęcenie nowej budowli podniosło jakby rangę wsi, do niedawna przecież ospałej i jakby zapomnianej. Świątynia stała się centrum kulturalnym wsi, bowiem od tej chwili rozpoczęła się nowa w jej dziejach era. Trwa ona do dziś i choć dopiero wiek minął od jej rozpoczęcia, jakże wiele się tu wydarzyło!

Okazały kościół o wiele większy niż świątynie w sąsiednich parafiach był powodem dumy miejscowego proboszcza (i nie tylko!), którym także musiał być nie byle jaki duchowny. W 1918 roku proboszczem wrociszewskim mianowano księdza Feliksa Sobolewskiego. Ten natychmiast zatrudnił nowego i bardzo już znanego organistę Stanisława Wyszyńskiego. Teraz już kościół i wieś właściwą miały oprawę. Sława organisty wyprzedziła jego przybycie do Wrociszewa. Na pierwszej mszy z jego udziałem, nawet obszerny kościół okazał się za ciasny. Ludzie przybyli tu z odległych nawet parafii, aby wysłuchać owego mistrza klawiatury.

Było czego posłuchać. Msza przeciągnęła się ponad miarę a dotychczas niecierpliwi parafianie jakoś ociągali się z opuszczeniem kościoła, bo i sam ksiądz proboszcz wolniej jakby kielich wycierał…

          Wyszyński był znakomitym muzykiem. Kochał instrument a i organy darzyły go nie mniejszym uczuciem. Rozumieli się znakomicie przez 30 lat! Pieścił pan Stanisław te swoje klawisze a one wyczarowywały mu najpiękniejsze tony ze swoich obłych piszczałek. Lubili ludzie słuchać gry swojego organisty, bowiem ten tyle serca w grę wkładał, iż zdawało się, że jeden stanowią organizm. Dla wielu przecież coniedzielny koncert był jedynym przeżyciem wyższego jakby rzędu. Trudno przecież byłoby porównywać codzienne przyśpiewki w rytmie ludowego kujawiaka z podniosłym „Te Deum” czy „Ave Maria”. A grać pan Wyszyński potrafił. Kochał te swoje organy i kochał wrociszewski kościół. Tu przecież w otchłani potężnej nawy zwierzał im się ze swoich trosk i kłopotów, których miał przecież nad miarę.

Stanisław Wyszyński ożenił się z Julianną Karpiówną we wsi Zazula w ziemi nurskiej, położonej na pograniczu Mazowsza i Podlasia. Tuż po ślubie żona zachorowała. Po urodzeniu się drugiego dziecka Wyszyńskich w dniu 3.08.1901 roku (był to syn Stefan, późniejszy kardynał i Prymas Polski), pani Julianna zachorowała na dobre. Zmarła w dniu 31.10.1903 roku w wieku 33 lat, po urodzeniu się córki Zofii, która także zmarła w miesiąc później.

          Owdowiały Stanisław obarczony pięciorgiem małych dzieci, osamotniony, wątpić począł we wszystko. Z pomocą przyszła mu przyjaciółka zmarłej żony Eugenia Godlewska, która podjęła trud wychowania sporej przecież gromadki dzieci. Zostali małżeństwem w 1911 roku.

Mimo poważnych kłopotów w tym i finansowych, pan Stanisław rozpoczyna edukację syna Stefana, który to od dzieciństwa wykazywał nieprzeciętne zdolności. Ten jest kolejno uczniem gimnazjum im. Św. Wojciecha w Warszawie, następnie gimnazjum w Łomży i Liceum im. Piusa X tj. seminarium niższym, a następnie wyższym we Włocławku.

          Ojciec był niezwykle dumny z syna. Nie miał z nim zresztą najmniejszych kłopotów. Choć od lat rozdzieleni, byli ze sobą bardzo związani. Stefan przyjeżdżał w wolnych chwilach do Wrociszewa, gdzie pod obrazem matki Boskiej Wrociszewskiej spędzał długie godziny o których napisał po latach: „…Związałem się gorąco z ołtarzem Matki Boskiej Wrociszewskiej, przed którym spędzałem co dzień długie godziny wieczorne…”. Potwierdza to umieszczona w kościele przed ołtarzem tablica. Lata wojny i okupacji szczególnie związały Stefana z Wrociszewem. Ten związek ojca i syna z Wrociszewem, okazał się jakże w skutkach brzemienny.

W 1924 roku Stefan Wyszyński zostaje kapłanem. Kariera jego staje się błyskotliwą. Jest ona jednak wynikiem bardzo ciężkiej i odpowiedzialnej pracy. W 1946 roku zostaje mianowany biskupem lubelskim, a już w listopadzie 1949 roku papież Pius XII mianuje go arcybiskupem metropolitą gnieźnieńskim a tym samym Prymasem Polski.

         Stanisław i Eugenia Wyszyńscy mieszkali przez wiele lat w starej, drewnianej organistówce przycupniętej u stóp okazałego kościoła, jakby na przekór tworząc tym samym kontrast tak wielki jak i wstyd, że budowla ta w ogóle stać jeszcze mogła. Wyszyńscy mieli niewielki sad, który pieczołowicie pielęgnowali a który przecież pewne profity przynosił. A pracować państwo Wyszyńscy mieli na kogo. Każda jednak prosperity kres swój mieć musi.

         We wrześniu 1948 roku zmarła nagle w niewielkiej szopce u stóp jabłoniowego drzewa żona pana organisty Eugenia. Jej pogrzeb był nie lada jakim wydarzeniem. Obecnym był sam biskup Stefan, którego tu przecież wszyscy znali. Towarzyszyło mu wówczas wielu znakomitych gości. Pani Wyszyńska spoczęła w alei głównej wrociszewskiego cmentarza…

        Pogrzeb żony załamał leciwego już pana Stanisława. Postanowił przejść na emeryturę. Pozostawił najbliższych w mogile na cmentarzu, przyjaciół i wraz z córką Julią przeniósł się do Zalesia pod Piasecznem. Tam też zmarł w dniu 15.02.1970 roku, dożywając sędziwego wieku. Przedtem jednak pozostawił testament. Jego ostatnią wolą było, aby zostać pogrzebanym we Wrociszewie, wśród najbliższych, przy ojcu, żonie i synu. Wypełniono ten testament.

         Pogrzeb wrociszewskiego organisty był niezwykłym wydarzeniem! Prowadził go sam biskup Wincenty Majewski a obecnymi m.in. byli: biskup Bronisław Dąbrowski – sekretarz Episkopatu Polski, kardynał Karol Wojtyła – biskup krakowski a późniejszy papież Jan Paweł II oraz syn zmarłego, kardynał Stefan Wyszyński Prymas Polski. Ponadto towarzyszyło im w orszaku 16 biskupów, 70 kapłanów i 70 sióstr zakonnych. Mieszkańców i gawiedzi było znacznie więcej…

         Rok później, w dniu 8 maja 1971 roku kardynał Stefan Wyszyński Prymas Polski odwiedził Wrociszew raz jeszcze. Było to jedno z ostatnich ważniejszych wydarzeń w dziejach wsi. Był to również dzień jubileuszu sakry biskupiej Prymasa…Kilka następnych wizyt kardynała na grobie rodziców, było już mniej oficjalnych.

Stefan Wyszyński umarł dokładnie w 10 lat później. Pochowany został w podziemiach Katedry Św. Jana w Warszawie. Wśród uczestników tego pogrzebu nie brakowało mieszkańców Wrociszewa i okolicznych wsi. Tak zakończył się jeden z ważniejszych epizodów z życia wsi, zaś jedynymi pamiątkami owych minionych wydarzeń, jest mogiła Wyszyńskich na wrociszewskim cmentarzu i piękne epitafium w kształcie miniaturowych organów, odlane z mosiądzu i umieszczone na północnej ścianie nawy kościoła. Napis tam wyryty informuje:

…Stanisław Wyszyński, długoletni organista w Wrociszewie,

ur.1.IV. 1876, zm.15.II. 1970. 1918 – 1948…”.

         Te ostatnie daty określają czas w którym Stanisław Wyszyński pełnił funkcję wrociszewskiego organisty. Był nim 30 lat…

Napisy wyryte na grobowcu informują o spoczywających tu snem wiecznym:

“Stanisław Wyszyński 1.IV.1876 – 15.II.1970

długoletni organista we Wrociszewie 1918-1948.

Wacław Wyszyński lat 11. Zm.16.VII.1919.

Eugenia z Godlewskich Wyszyńska lat 65. Zm.13.IX.1948.

Tadeusz Wyszyński lat 64. Zm.15.XII.1921.

Marcelina Julia Wyszyńska lat 81. Zm.2.II.1995.”

         To grobowe epitafium zamyka wrociszewski epizod rodziny Wyszyńskich.

Niezwykle interesujące są dzieje miejscowej szkoły. One to bowiem są nierozerwalnie związane z Wrociszewem, kościołem i Wyszyńskimi również. Fundacja szkoły, jej budowa i osiągnięcia są równie ważne jak epizod Wyszyńskich tym bardziej, że szkoła istnieje i nadal wywiera poważny wpływ na miejscowe dzieje.

        We wsi istniała początkowo niewielka szkoła parafialna zarządzana przez miejscowego proboszcza. Jej poziom nie był zbyt wysoki, ale edukowała ona znaczną część młodzieży. Dzięki mecenatowi Michałowskich a następnie Palczewskich, Dall Trozzów i Brzezińskich wzrastał jej poziom nauczania, zatrudniano nowych nauczycieli, tworząc filie szkoły w niedalekim Zastrużu i Biskupicach Nowych.

W roku 1826 erygowano nową szkołę, za zgodą ówczesnych władz rosyjskich a to zapewne ze względu na osiedlonych tu Rosjan. Na jej uposażenie przekazano 2 morgi ziemi wrociszewskiej i 6 mórg ziemi w Opożdżewie. Kierownikiem jej został Władysław Buksiakowski, kierujący zespołem nauczycieli którymi byli: Wójcicki, Kruczkowski, Dumowski, Wodelski, Płatek i Brzeziński. Po zintegrowaniu placówki z jej filiami, kierownikiem szkoły została pani Siekierska.

       W latach 1926 – 1930 istniała już tylko jedna, sześcioklasowa szkoła zlokalizowana w nowym już budynku oddanym do użytku w latach 1922 – 1925.

Był to największy po kościele budynek w okolicy, duma i radość mieszkańców. Dzięki temu cieszył się Wrociszew niemałym prestiżem. Jej fundatorami byli: Dall Trozzowie z Michałowa i Palczewa oraz Brzezińscy z Lechanic i Brankowscy z Brankowa.

Szkoła zatrudniała i zatrudnia do dziś znakomitych pedagogów, wychowawców wielu pokoleń wrociszewian i wsi okolicznych. Kolejnymi dyrektorami szkoły mieszczącej się już w nowym budynku byli: Jan Bojdunyk, Zygmunt Czarnecki, Zdzisław Sochański, Maria Sochańska, Ignacy Łepkowski i Janina Bondarew. Szkoła stanowi teraz centrum wsi i dobrze, zaś o dziejach i osiągnięciach placówki świadczy pieczołowicie przechowywana i stale uzupełniana kronika szkolna, gdzie wśród ważnych wydarzeń znaleźć można wpisy gości z których jednym z ostatnich był kolejny Prymas Polski kardynał Józef Glemp, dokonujący wpisu w dniu 12.05.1993 roku.

         W roku 1936 ufundowano szkole sztandar a jego rodzicami chrzestnymi byli: Ignacy Dzierżyński- wizytator szkolny z Warszawy, Radwański – inspektor szkolny z Warszawy, Madziar (?), Jan Szlązak – proboszcz wrociszewski, Jadwiga Karwowska – nauczycielka, Kazimierz Brzeziński – ziemianin z Lechanic, Jan Bojdunyk – dyrektor szkoły, Antoni Dall Trozzo – ziemianin z Palczewa, Jarosław Dall Trozzo – ziemianin z Michałowa i… Stanisław Wyszyński – organista. Wręczenia sztandaru szkole dokonał m.in. Antoni Zieleniecki – wójt gminy Lechanice.

         Nie tylko goście wprowadzali nowości w życie wsi. W 1948 roku głośnym było odkryte przez uczniów we wsi Zawady, cmentarzyska urn słowiańskich z okresu kultury łużyckiej, z młodszej epoki brązu, tj. z ok. 1000 roku p.n.e.

         Życie jednak toczy się nadal. Każdy dzień przynosi jakieś nowości, które może nawet nie zauważane, wrastają na stałe w miejscowy krajobraz. Potem po latach stanowić będą kolejny dowód naszej życiowej aktywności. To przecież kronika naszego życia.

         Te wydarzenia z dziejów rodziny Wyszyńskich oraz epizod związany z dziejmi szkoły, nie mają pozornie większego wpływu na życie wsi. Przecież w okolicznych wioskach można znaleźć wiele nie mniej może interesujących faktów. Rzecz w tym, że Wrociszew mimo rozwoju wielu innych miejscowości, nadal stanowi okoliczne centrum, czego dowodem jest piękny w swej bryle kościół i nie mniejsza szkoła. To jakaś tradycja, która zakodowana w świadomości miejscowej ludności trwa w niej, emanując na zewnątrz.

         Coś więc w tym być musi. Wymaga to zapewne podjęcia bardziej wnikliwych badań. Tu przedstawiona została wieś i jej nadrzędność. Oparłem się jedynie na powyższych wydarzeniach a tych przecie we wsi było zapewne więcej i to właśnie jest kolejną zagadką, dla której umiejscowiłem Wrociszew jako jedną z bardziej interesujących wsi grójecczyzny.

        Unoszące się nad nią duchy onegdajszego Wrocisza i Prymasa Stefana, gwarantują jej zapewne spokój i pomyślność, zaś dźwięk organów rozbrzmiewający pod sklepieniem nawy kościoła, wzmaga podniosłość (i nadrzędność) tego miejsca, przypominając wrociszewskie koncerty Wyszyńskiego.

Następcą jego został Stefan Krystoforski, piastujący tę funkcje w latach 1948 – 1959. Kolejni organmistrze (i nie tylko) dopisywać będą już kolejne epizody do dziejów Wrociszewa…