Niesłychana zbrodnia

Andrzej Zygmunt Rola-Stężycki

Fragment książki pt. Grójec i sąsiedzi. Wola Mrokowska 2021

Atawistyczne cechy człowieka, generują w pokoleniach agresję. Natura, dokonując ewolucji umysłu, zdewaluowała instynkt, zapominając o wyeliminowaniu agresji. I tak oto człowiek rozumny – jak się uważa – w majestacie świadomości, dopuszcza się czynów w świadomości tej…niezrozumiałych.

I kto zrozumie naturę?

Analizując dzieje ludzkości, bez kozery stwierdzić można, że są one stałą areną walk na różnych też płaszczyznach. I nie ma tu znaczenia, czy walka ta jest zasadną, czy toczoną bezmyślnie.

Ludzkość walczy, bije się, morduje, zawsze też potrafi cel znaleźć i…motywację tych okropieństw usprawiedliwić. Wszystko zaś  w imię czegoś, jakiejś ideologii, racji i tzw. poświęcenia. Za coś, za kogoś i w imię czegoś, szafując życiem aż miło, w przeświadczeniu, że potem w zaświatach lepiej będzie.

Piękna ideologia, dać się zabić, za obietnice bez pokrycia.

W ostateczności usprawiedliwić można walkę w obronie własnego życia i bez przekraczania tzw. granic obrony koniecznej, ale zabijać dla ideologii, czy własnych lub czyichś idee fxe, jest już wynaturzeniem, wykraczającym poza definicję ogólnie rozumianego humanizmu, o instynkcie nie wspominając.

Jednym z głośnych niegdyś w Polsce wydarzeń, mocno posadowionym w pitavalu rodzimych okropności, jest przypadek szczególnego znaczenia, jakim jest …mężobójstwo. Tych oczywiście zdarza się wiele, ale…mimo tego, że są one – z uwagi na naruszenie sakramentu – szczególnie też potępiane, to ich częstotliwość jest zastanawiająca. Jest to zapewne efekt braku instynktu, o rozumie nie wspomnę…

W roku 1466 doszło do wydarzenia, o którym głośno przez wieki. A to dlatego, że jego waga była tak wielka, iż Jan Długosz – wielki kronikarz – w annałach swoich fakt ten zamieścił. A że „zbrodnia była to niesłychana” – jak pisał – pamięć o niej trwa do dziś. I co ciekawe, wiąże onegdajsze miasteczko Klwów położone współcześnie w powiecie przysuskim, z nieodległym Grójeckiem.

Miejscowość ta założona została przez przed wiekami, przez jednego z przedstawicieli najmożniejszych tu wówczas Duninów z rodu Łabędziów.

Ich protoplasta – Piotr Włostowie – był wielce wpływowym możnowładcą na dworze  Bolesława Krzywoustego  i potem – Władysława II Wygnańca. Jego potomkowie dziedziczyli dobra w Małopolsce,  Kujawach i na Mazowszu. Dobra zlokalizowane na obszarze współczesnych powiatów: koneckiego, radomskiego, opoczyńskiego i przysuskiego, dzierżyła linia  wywodząca się od Mikołaja ze Skrzyńska i Krzesłowa, synów Wszebora, zmarłych na początku wieku XIV.

Tzw. linia konecka – z której wywodził się założyciel Klwowa – dzieliła się na kilka gałęzi: zbożeńsko – skrzyńską, goździkowsko – wistecką, borkowską, ninkowsko – krajowską i klwowską.

Protoplastami  dwóch ostatnich linii byli potomkowie ww. Krzesława, w tym gałęzi klwowskiej – Borzywój (†przed 1359), wzmiankowany wraz z bratem Wszeborem jr, w pierwszym dokumencie wzmiankującym o należących do nich dobrach położonych w okolicach Klwowa, wystawionym w dniu 29.06.1338 roku.

Klwów uzyskał prawa miejskie na wniosek ówczesnego dziedzica tych dóbr – Borzywoja (Borzuja z Woli Miączyńskiej), na mocy przywileju wydanego przez króla Władysława Jagiełłę w roku 1416. Miasto i dobra okoliczne dzierżył on do 1446 roku, kiedy to  odstąpił Klwów Janowi z Węgrzynowa Rogali, za wieś Romanowo położona pod Ciechanowem,  z dopłatą 1200 florenów, a którą to transakcje potwierdził książę mazowiecki – Bolesław IV.

Ww. Jan Rogala to postać nietuzinkowa. Tkwił w ówczesnej elicie możnowładczej Mazowsza i był uznanym politykiem. Także  chorążym wyszogrodzkim, marszałkiem dworu księcia Bolesława IV i od roku 1446 – wojewodą czerskim.

Z małżeństwa z Małgorzatą – córką Turpina z Bolkowa – miał zmarłego w młodości syna i córkę Dorotę – bohaterkę zapisu Jana Długosza:

Tymczasem zdarzył się straszny i okropny wypadek, którego wielkość i rzadkość skłoniły mnie do jego opisania. Nie sądzę, żeby od czasów przyjęcia przez Polaków świętej wiary zdarzył się równy lub podobny. I choć byłoby miło raczej przemilczeć ten występek, to jednak ze względu na sprawiedliwość i na okropność najstraszliwszej zbrodni opiszę to w Rocznikach”.

Owa Dorota zawarła związek małżeński z Jakubem herbu Jelita (Koźlarogi), synem Sławka (Sławca) z Boglewic w gminie Jasieniec –  dziedzica też nieodległych Łęczeszyc w gminie Belsk Duży, obydwu miejscowości położonych w powiecie grójeckim. Był on przedstawicielem równie możnego rodu, dworzaninem księcia Bolesława IV, chorążym czerskim, a potem kasztelanem zakroczymskim.

Ten to Jakub w 1457 roku zabezpieczył swej żonie Dorocie 300 grzywien posagu,  a potem – w roku 1460 – odkupił od teścia połowę Klwowa, po którego śmierci w roku 1461, Klwów należał już tylko do Boglewskich. 

Jakub, określany przez współczesnych mu jako  znakomity rycerz, w roku 1463 został kasztelanem ciechanowskim. Uczestniczył już rok później w wojnie z Krzyżakami.

W związku z pełnionymi obowiązkami i udziałem w wojnach, niewiele czasu poświęcał żonie Dorocie, mieszkającej w tym czasie zapewne  w ww. Łęczeszycach, która  to źle znosząc samotność, nawiązała romans z Janem Pieniążkiem herbu Jelita, synem Mikołaja z Witowic, starosty i podkomorzego krakowskiego, będącym – o dziwo – duchownym. Był on wówczas  kanonikiem krakowskim, archidiakonem gnieźnieńskim i dziekanem łęczyckim, a który to przedkładając życie świeckie nad duchowne, często popadał w kłopoty finansowe.

Pomijając te trudności, obydwoje – Dorota i Jan – obawiając się i słusznie reakcji Jakuba Boglewskiego na ich związek, przygotowali spisek, w efekcie którego,  w nocy z 5 na 6.01.1466 roku – wraz z dwoma służącymi – Pilchtą i Komaskim, oraz pisarzem dworskim Jakubem Jaszczułtowskin synem Adama, wspólnie wtargnęli do sypialni Jakuba w Łęczeszycach. Jaszczułtowski  zabił  ciosem siekiery – w obecności Doroty – śpiącego kasztelana. Ciało Jakuba skłute też włócznią i mieczem, rozpłatano na wiele części tak, że następnego dnia nie można było dokonać rozpoznania.

Mordercy obrabowali dwór z cennych przedmiotów, a Jan Pieniążek zbiegł natychmiast wprost do Łęczycy, aby mógł zbrodni zaprzeczyć.

Kolejnego dnia przyjechał do Łęczeszyc w asyście  rycerzy z sąsiedztwa, brat zmordowanego Mikołaj Boglewski – wojewoda warszawski i aresztował Dorotę wraz  z ww. Jakubem Jaszczułtowskim i jego pomocnkami. W odnalezionej korespondencji Doroty z Pieniążkiem, ujawniono plany zbrodni, która potwierdziła ustalenia i osobisty udział Pieniążka w morderstwie.

Była to – jak słusznie napisał Jan Długosz – zbrodnia niesłychana. W obecności przedłożonych dowodów, synod prowincjonałów w Łęczycy w dniu 20.01.1466 roku, zawiesił Pieniążka  w godnościach kościelnych, wnosząc równocześnie do  arcybiskupa gnieźnieńskiego o aresztowanie sprawcy i wszczęcie procesu.

Równocześnie pozew do sądu złożył też ww. brat zamordowanego. Na mocy wyroku, Jakuba Jaszczułtowskiego żywcem poćwiartowano.

Jan Pieniążek długo uchylał się od wyroku, a stając się przywódcą krakowskiej „złotej młodzieży”, składającej się z zubożałego rycerstwa, utworzył bandę rabującą  dwory krakowskie i sandomierskie. Ujęto go w 1468, dzięki pomocy jego ojca, który zwabił syna w pułapkę, chcąc się tym samym zrehabilitować za swoje bezeceństwa., aczkolwiek utracił przy tym starostwo krakowskie

Jana Pieniążka osadzono w lochach biskupiego zamku w Iłży, gdzie też spędził trzy lata. Więzienie opuścił po trzech latach, za poręczeniem rodziny, a po pewnym czasie powrócił do niektórych godności kościelnych. Zmarł w 1490 roku jako kanonik gnieźnieński.

Za Dorotę poręczyli Rogalowie, jej możni i wpływowi krewni, oraz franciszkanie – obserwatorzy z Warszawy, zgodę zaś na uwolnienie jej z więzienia, wyraził brat zamordowanego męża – wojewoda mazowiecki. Ona też, obawiając się ewentualnej zmiany decyzji, umknęła do Prus Zachodnich, osiadając w Działdowie. Niedługo potem zawarła związek małżeński z Ningoniewem Kryskim – wojewodą płockim, rezygnując z należnych jej po mężu dóbr – przyjęła tylko sumy posagowe.

Jan Długosz skorzystał na sprawie, bowiem usunięcie Mikołaja Pieniążka – ojca  Jana – z urzędu, było zemstą za to, że działania owego starosty dotknęły także kronikarza.

Dobra klwowskie i sąsiedni Rdzów przejął na krótko przed śmiercią -wojewoda warszawski  Mikołaj z Boglewic – brat zamordowanego, postać też znana, bowiem osiągnął on najwyższe spośród Boglewskich godności. Był chorążym czerskim, kasztelanem mazowieckim, i wojewodą mazowieckim.

Dobra mazowieckie dziedziczył po nim syn Dziersław – marszałek dworu księcia Konrada III i kasztelan czerski, a dwaj jego bracia Mikołaj i Sławiec, zostali duchownymi. Dobra radomskie: Klwów, Wola Klwowska, Rdzów, Mokrzec i Wola Mokrska, dostała się kolejnemu z rodzeństwa Stanisławowi – cześnikowi  czerskiemu w 1482 roku. On to pierwszy użył nazwiska w formie Boglewski. I choć w tym czasie nie posiadał Boglewic, pisał się Stanisław Boglewski z Klwowa, co świadczy o tym, że jego siedzibą był właśnie Klwów.

Sprawa temperamentnej Doroty Bolewskiej nie zakończyła się wraz z jej śmiercią, bowiem temat ten żyje niezależnie, czego przykładem jest słynna ballada romantyczna Adma Mickiewicza pt. „Lilie”, rozpoczynająca się od słów:

Zbrodnia to niesłychana,

Pani zabija pana;”

Boglewscy to znana rodzina, spinająca dwa sąsiednie regiony. Jej przedstawiciele byli możni i czynni społecznie, pełniąc wiele różnorodnych funkcji liczących się w Grójeckiem: wojewodą był w latach 1462 – 1465 – Jan z Boglewic. Kasztelanami byli: wspomniany Sławiec w latach 1407 – 1431, Jan z Boglewic – wspomniany wyżej – w latach 1452 – 1461 i Dzierżysław Boglewski w latach 1483 – 1489. Chorążymi ziemi czerskiej byli: Jan z Boglewic 1425 – 1452, Jakub z Boglewic 1452, Dzierżysław z Boglewic 1471 i Stanisław Boglewski 1485. Podczaszym, a następnie cześnikim był w latach 1477 – 1480 wspomniany już Dzierżysław z Boglewic.

Niestety znaczenie rodziny malało od końca XVII wieku i Boglewcy już nigdy go nie odzyskali. Ród się wyrodził, a obecnie nazwiska Boglewski używa w Polsce tylko 6 osób.

Dzieje Boglewskich i Boglewic, to już zupełnie inna historia, ale bardzo interesujący jest związek Boglewskich z Łęczeszycami, które to – o czym wyżej – wiele z Klwowem wiąże.

Miejscowość ta w wieku XIV należała do Jana Głowacza herbu Nałęcz – starosty łęczyckiego – pochodzącemu z Leżenic nad Radomką. Wuj jego, Dobrogost Nowodworski też herbu Nałęcz – biskup poznański – ufundował w 1392 roku w Łęczeszycach drewniany kościół, wzmiankowany w roku 1603 pw. św. Stanisława.

Przez lata wioska zmieniała właścicieli. W zależności od sytuacji, zmieniali się także patroni miejscowego kościoła. Pierwotnie oddany w opiekę Bożemu Ciału, przeszedł pod kuratelę Wniebowstąpienia NMP, by ostatecznie podlegać św. Janowi Chrzcicielowi.

         Zmianę jednego z właścicieli spowodowało pewne wydarzenie, o którym niegdyś głośno było. Łęczeszyce były własnością Abrahama ze Zbąszyna. W roku 1440 pożyczył on kwotę 1000 złotych węgierskich i 22 kop groszy, księciu mazowieckiemu Bolesławowi IV, jako poręczenie długu króla Władysława III, zwanego później Warneńczykiem. Gdy król w terminie długu nie spłacił, w roku 1441, książę Bolesław IV kwotę tę wraz z wioską Łęczeszyce podarował rycerzowi Sławcowi z odległych około 10 km na południowy – zachód Boglewic, który też rozliczyć się musiał z ww. Abrahamem. Odtąd Łęczeszyce znajdowały się w posiadaniu rodziny Boglewskich.

Właściciel wioski – Mikołaj Boglewski – sędzia ziemi czerskiej i jego żona Otylia z Babickich – żyjący w I połowie XVII wieku – ufundowali tu istniejący do dziś, murowany kościół, wzniesiony w latach 1632 – 1639 w stylu barokowym. Oni też sprowadzili do Łęczeszyc w roku 1639 zakon Paulinów z Jasnej Góry w Częstochowie. W roku 1654 mnisi wznieśli tu klasztor murowany w miejsce poprzedniego – drewnianego.

W roku 1700 pożar zniszczył kościół i drewniane pozostałości klasztoru. Obiekty te zostały jednak już w latach 1724 – 1765 całkowicie odbudowane, a to nie tylko dzięki bogatym mecenasom, ale i staraniom Konstantego Moszyńskiego, przeora i prowincjała jasnogórskiego, będącego także biskupem inflanckim. Wówczas to już wioska była własnością Paulinów, dzięki darowiźnie rzutkich, a bogobojnych Boglewskich.

Od czasu zbudowania klasztoru, tj. od roku 1654, do roku 1819, tj. do kasacji zakonu spowodowanej decyzją władz zaborczych, parafia łęczeszycka znajdowała pod zarządem tego konwentu. Należy wspomnieć, że wśród braci zakonnych wielu było utalentowanych artystów, wśród których był Marceli Korzeniowski. On to, w czasie odnawiania kościoła w roku 1765 namalował kilka obrazów, które umieszczone zostały w ołtarzu głównym, czterech bocznych i kaplicy. Innym zakonnikiem artystą był Bernard Niwiński, który namalował w roku 1830 wspaniały obraz Chrystusa Ukrzyżowanego, do dziś znajdujący się w kościele filialnym pod wezwaniem Św. Trójcy, usytuowanym na cmentarzu parafialnym w Mogielnicy.

Paulini powrócili do Łęczeszyc w 1969 roku i miejscowość ta jest obecnie jedną z nielicznych siedzib tego konwentu w Polsce.

Z Klwowem też różnie bywało. Miasto zmieniało właścicieli, dobra były parcelowane i wreszcie w 1869 roku ta stara miejscowość utraciła prawa miejskie.

Wydawało by się, że takie niewielkie miejscowości są jakby zapomniane, a pozostawione na uboczu tzw. wielkiej polityki, wprost niezauważane. To wielce mylna i niesprawiedliwa ocena, bo dzieje Klwowa i wielkich związanych z nim rodzin, są wielce interesujące.

Czas je więc odkrywać.